Płaj – artykuły

W międzywojennym Jaworniku-Szybenem nad Czeremoszem (Płaj 49)

Leszek Rymarowicz

03_nadlesnictwoDolinę Czarnego Czeremoszu u jego zbiegu z potokiem Szybeny uważam za jedno z najpiękniejszych miejsc w Karpatach Wschodnich. W tej obszernej, zacisznej i słonecznej kotlinie górskiej rozsiadło się współcześnie kilkadziesiąt domów, jest sklep, leśnictwo, zastawa (szlaban i strażnica) ukraińskiej straży granicznej, jest też wiejski dom kultury i cerkiew, pojawiają się nieśmiało pierwsze obiekty agroturystyczne, a w perspektywie pensjonaty. Dojeżdża tam regularnie autobus z Werchowyny (Żabiego). Stąd wyruszyć można na Pop Iwana, Stoh, do mitycznego Burkutu, na Czywczyn albo Babę Ludową. Czytaj dalej

Na odsiecz przeszłości (Płaj 50)

Tadeusz M. Trajdos o dziele ks. Mieczysława Czekaja

ks_M_CzekajU schyłku 2000 r. na prośbę ś.p. kolegi Jerzego Tura przygotowałem artykuł poświęcony życiu i pracy księdza prałata[1] Mieczysława Czekaja, którego przyjaźnią mam zaszczyt się chlubić ponad cztery dziesięciolecia. Artykuł był przeznaczony do publikacji opisującej zabytki cerkiewne w dzisiejszej Polsce. Do tej publikacji jednak nie doszło[2].
W związku z tym, po niezbędnych korektach i uzupełnieniach, umieszczam wspomniany tekst w jubileuszowym tomie „Płaju”. 

Ksiądz prałat Mieczysław Czekaj ocalił wiele znakomitych dzieł sztuki kościelnej. Czynił to w ciągu niemal półwiecza posługi duszpasterskiej w parafiach rzymsko-katolickiej diecezji tarnowskiej. Urodził się w r.1938, święcenia kapłańskie przyjął w 1962 r. Skierowany do pracy w parafiach na dawnych terenach łemkowskich zachwycił się pięknem unickich cerkwi i podjął owocne starania o ich odnowę i przetrwanie. Czytaj dalej

Rozmowa z Ojcem i Mamą (Płaj 38)

Katarzyna Tur-Marciszczuk rozmawia z Jerzym Turem i Barbarą Tondos

02_boze_narodzenie_2006Czas tak biegnie, że obejrzeć się niemożna – mawiał Józef Ignacy Kraszewski. Dlatego pozostawił po sobie wspomnienia z Polesia, Wołynia i Litwy. W ciągu mojego czterdziestoletniego życia świat zmieniał się dużo szybciej niż za czasów Kraszewskiego, tym bardziej więc odczuwałam potrzebę utrwalenia tego, co odchodzi. Najlepiej mogli mi w tym pomóc rodzice, dlatego odwołując się do możliwości współczesnej techniki, utrwaliłam kilka rozmów z nimi. Oto fragmenty obszernego zapisu, który – mimo że jeszcze surowy – oddaje ducha tamtych dni, pozwalając przybliżyć się do okresu powojennego i odczuć styl życia niepokazywany w żaden sposób przez środki masowego przekazu czy seriale telewizyjne. Rozmowy te wynikły w sposób trochę przypadkowy. Powracające na forum życia społecznego rozważania i wartościowania przeszłości także i mnie skłoniły któregoś razu do zadania pytania, które w podtekście miało niepokój: czy mój ojciec sprzedał się partii komunistycznej. Odpowiedź doprowadziła do długich i bardzo ciekawych rozmów.

Katarzyna Tur-Marciszczuk

Katarzyna Tur-Marciszuk: Jak to się stało, że zostałeś wojewódzkim konserwatorem zabytków w Rzeszowie? Czytaj dalej

Matka Boża Zbójnicka w Beskidzkim Sanktuarium (Płaj 8)

Urszula Janicka-Krzywda

MB_InwaldzkaNa obrzeżu Beskidu Małego, na pograniczu Pogórza Śląskiego, nad potokiem Stawki — dopływem Wieprzówki wpadającej do Skawy, przy szosie E 7, u stóp pasemka Wapiennicy (531 m npm.) i Ostrego Wierchu (562 m npm.) leży niewielka wieś Inwałd. Położona jest na obszarze województwa bielsko-bialskiego, zaś w administracji kościelnej należy do dekanatu Andrychów diecezji bielsko-żywieckiej.
Osada Inwałd wzmiankowana jest po raz pierwszy w dokumentach w 1318 r. Była wtedy własnością dworzanina królewskiego, Jakusza Ligęzy. W rękach rodu Ligęzów pozostawała do połowy XV w. W następnych stuleciach przechodziła we władanie kolejnych właścicieli.
Parafia w Inwałdzie istniała już w początkach XIV stulecia. Pierwszy drewniany kościół wzniesiono tu w latach 1325-27. Fundatorem jego był ówczesny dziedzic Inwałdu — wspomniany już Jakusz Ligęza. Świątynia została przebudowana w pierwszej połowie XVI w., a następnie powiększona. W latach 1747-50 powstał nowy, murowany kościół fundacji kolejnego dziedzica Inwałdu, kasztelana wojnickiego Franciszka de Schwarzenberg-Czarnego. W 1885 r. świątynia spłonęła, została jednak wkrótce odrestaurowana, głównie z funduszy ówczesnego proboszcza, kolatora Inwałdu hr. Feliksa Romera i parafian. Czytaj dalej

Święto w Łopience. Reportaż z Łemkowszczyzny (Płaj 50)

lopienka_katasterJuż z tydzień wcześniej słyszę jak we wsi opowiadają:
– Święto będzie w Łopience, wielkie święto!
Myślę sobie: trzeba będzie pójść, popatrzyć, może akurat zobaczę tam coś ciekawego… Zresztą tutaj, na Łemkowszczyźnie, wszystko, co się akurat dzieje, jest ciekawe, ale mało znane szerszemu ogółowi. Te wszystkie nasze narodowe, religijne, socjalne i szkolne stosunki… Tak by się chciało o tym wszystkim opowiedzieć szerzej, dokładniej, zaspokoić ciekawość wszystkich Ukraińców, opowiedzieć, że Łemkowszczyzna żyje i żyć będzie, bo tu na straży naszego Narodu stoją Łemkowie – twardzi jak te głazy na ich górzystej i kamienistej ziemi. Czytaj dalej

Dzieje kompanii huculskiej 2 pułku piechoty Legionów Polskich (Płaj 38)

Andrzej Wielocha

01_komp_huc_kossakPod koniec listopada 1914 r. 71 rosyjska dywizja piechoty rozpoczęła ofensywę z rejonu Śniatynia i Waszkowiec w górę doliny Czeremoszu. Pod jej naporem austriacka 54 dywizja piechoty gen. Schultheissa cofnęła się aż do Uścia Putyłowego. Dowódca frontu gen. Pfanzer-Baltin postanowił na zagrożony odcinek frontu przerzucić bataliony wydzielone z grupy Legionów Polskich.
25 listopada 1914 r. przyszedł do Rafajłowej rozkaz nakazujący grupie gen. Durskiego złożonej z 5 batalionów 2. i 3. pułku piechoty przejście pospiesznym marszem w dolinę Czarnego Czeremoszu w rejon Krzyworównia – Jasienów Górny na pomoc cofającej się 54 dywizji. Grupa, którą prowadził płk. Zygmunt Zieliński została podporządkowana gen. Schultheissowi dowódcy cofającej się 54 dywizji. Marszruta wydzielonych oddziałów wiodła doliną Dołżyńca, a następnie Prutca do Tatarowa. Postoje wyznaczono w Błotku, Tatarowie, a następnie w Worochcie, Żabiem i w Jasienowie Górnym. Wraz z grupą odeszła z Rafajłowej część artylerii i kawaleria, a za nimi cała Komenda Legionów. Tabory skierowano przez Königsfeld (1), Dombo do Taraczköz w dolinie Cisy, gdzie załadowane zostały na wagony i przewiezione koleją do Körösmezö. Cała ta operacja w literaturze historycznej, a także we wspomnieniach funkcjonuje najczęściej pod nazwą „kampania na Huculszczyźnie”, co jest o tyle ciekawe, że przecież Rafajłowa i jej najbliższe okolice, tak w większości opracowań etnograficznych, jak i w potocznym mniemaniu, to także Huculszczyzna. Czytaj dalej

Słowo wstępne do Muzyki Huculszczyzny (Płaj 46)

Stanisław Vincenz

(Fragment)ajdukiewicz_muzyka_huculska

Poniższy tekst to nigdzie dotąd niepublikowany wstęp napisany przez Stanisława Vincenza do książki Stanisława Mierczyńskiego „Muzyka Huculszczyzny” (maszynopis ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej, sygn. C191, depozyt PWM).

Jak dziwne a przeróżne elementy – czasem już tylko ich szczątki i okruszyny – zgarnęła i zachowała owa „kieszonka cywilizacyjna” Wierchowina huculska. Nieraz z daleka zaniesione – wiatrem wschodnim, wiatrem zachodnim. Możemy je dostrzec na każdym kroku.
Dla przykładu wydobądźmy garść szczegółów, pomijając znane już wspólnoty i wpływy z zakresu parsterskiego gospodarstwa i słownictwa.
Opisując „huculskie pyśmo” tj. karby, tzw. rawasze, służące do dość skomplikowanych rozliczeń, mogłem stwierdzić podobieństwo ich do systemu karbów bałkańskich, serbskich rewaszy, bułgarskich raboszy, a identyczność z rewaszami dalmatyńskiemi. W ornamentyce snycerstwa i inkrustacji huculskiej chcą widzieć niektórzy wpływy tureckie nawet perskie. Także w przejawach duchowej kultury nasunie się niejeden aspekt ciekawy. W podaniach, Czytaj dalej

Pierwsze strzały w Rafajłowej (Płaj 38)

Konstanty Edward Cieszkowski rtm. 22 p. uł.

Od redakcji

zz_walkaPrezentujemy poniżej obszerny fragment odnalezionego w Centralnym Archiwum Wojskowym niepublikowanego nigdzie do tej pory wspomnienia Konstantego Cieszkowskiego o pierwszej bitwie Legionów Polskich pod Rafajłową. Relacja w postaci maszynopisu spisana została w 1935 roku, a więc po ponad dwudziestu latach od samych wydarzeń. O autorze niestety nic nie wiemy poza tym, że pod relacją podpisany jest jako rotmistrz 22 pułku ułanów, natomiast podczas walk pod Rafajłową był szeregowym strzelcem. Wydaje się jednak, że posiadał już wówczas znaczne wykształcenie skoro czytał wpisy w księdze pamiątkowej po niemiecku i rosyjsku i w tym ostatnim rozpoznał wiersz Puszkina. W relacji ustosunkowuje się do wcześniejszych publikacji dotyczących walk Legionów Polskich w Karpatach oraz przywołuje dokumenty archiwalne. Nie to wydaje się jednak najcenniejsze w tej relacji, a przede wszystkim zawarta w niej autentyczna atmosfera tamtych dni i tragizm zderzenia młodzieńczych, naiwnych wyobrażeń wojny wyniesionych z Drużyn Strzeleckich z jej brutalną prawdą. 
Tytuł tekstu pochodzi od redakcji. Oryginalny dokument jest zatytułowany Rozpoznanie i walka spotkaniowa 13 kompanii 3 p. p. Legionów Polskich w marszu z Węgier przez Pantyr do Rafajłowej w 1914 r.(Centralne Archiwum Wojskowe syg. I.400.2510). Pozostawiliśmy go w oryginalnej pisowni, wprowadzając jedynie drobne poprawki, głównie interpunkcyjne, bez których lektura byłaby utrudniona.

Andrzej Wielocha

…Gorzej było z wyżywieniem. Kompanje ogromne, a kuchnie polowe małe, porcje żywności nie wystarczające. Kucharze niewprawni przeważnie niezdolni do szeregu profesorowie gimnazjalni starsi wiekiem, urzędnicy i t.p. Ludność Koenigsfeldu to biedni małorolni, lub bezrolni, drwale czerpiący źródło dochodów nie z ziemi górskiej, której tu mało, lecz z robót leśnych, w tartakach i spławie drzewa z sąsiednich ogromnych magnackich domen leśnych. Nic dziwnego, że Niemki kolonistki po inaugurującej gościnność wieczerzy w dniu 9.X. już następnego ranka żądały za jeden ziemniak od legjonistów po 5 h. austr.
Nic dziwnego: zima w górach długa, ciężka i surowa, a wieś prawie od świata odcięta. Dowóz w zimie utrudniony. Młody wiek przeważnie poniżej 20 lat, górskie powietrze, zdrowie i dużo ruchu sprawiły, że młodym żołnierzykom prawie stale kiszki marsza grały… Czytaj dalej

Henryk Gąsiorowski (1878-1947) Szkic biograficzny (Płaj 13)

Kazimierz Ciechanowicz

gasiorowski_kieptar_mW styczniu 1997 r. minęła pięćdziesiąta rocznica śmierci Henryka Gąsiorowskiego — wybitnego znawcy problematyki wschodniokarpackiej. Jako że w szerszych kręgach miłośników gór jego sylwetka jest zupełnie nieznana, wydaje się celowe przedstawienie jego biografii w poniższym szkicu.
Henryk Erazm Korwin Gąsiorowski urodził się l kwietnia 1878 r. w Zaleszczykach na Podolu. Był synem doktora medycyny Leonarda Aleksandra Korwina Gąsiorowskiego i Marii Henryki ze Stecherów de Sebenitz. Dzieciństwo spędził w rodzinnej miejscowości, gdzie ojciec prowadził praktykę lekarską. Po ukończeniu dwóch (względnie trzech) klas szkoły ludowej wstąpił do c.k. Wyższego Gimnazjum w Stanisławowie, które ukończył w roku 1893. Następnie Henryk rozpoczął naukę w Seminarium Nauczycielskim we Lwowie, gdzie zgłębiał m.in. język polski, historię, geografię, język niemiecki i gimnastykę. Od l grudnia 1897 r., jeszcze przed ukończeniem seminarium, rozpoczął praktykę w zawodzie, obejmując funkcję tymczasowego nauczyciela II klasy w szkole ludowej w Niżniowie. Czytaj dalej

O Romanie Kumłyku – huculskim muzyku (Płaj 19)

kumlyk_bystrzec3Mariusz Martyniak

Huculszczyzna – kraina od lat penetrowana przez badaczy kultury i sztuki ludowej, specjalistów od nauk przyrodniczych oraz kolejne pokolenia turystów – opisana została w wielu publikacjach przedwojennych i współczesnych. Dzięki nim każdy miłośnik tego regionu wie, że jego mieszkańcy, Huculi, nosili niezwykle barwne stroje ludowe, budowali charakterystyczne zagrody, zwane grażdami, trudnili się wypasem bydła i owiec na połoninach, a bawili w rytmach kołomyjki, co „do tańca porywa”. Wiele z tych zwyczajów bezpowrotnie odeszło, inne się zmieniały zgodnie z panującą modą.
Dzisiaj strój huculski zakłada się jedynie w święta i przy innych wyjątkowych okazjach, a z powodu wysokiej ceny nie każdy może pozwolić sobie na jego skompletowanie. Tradycyjna gospodarka pasterska zamarła, zastąpiona w latach komunizmu gospodarstwami państwowymi. Grażd też się już nie buduje.
Muzyka przetrwała. W publikacjach niewiele miejsca jej poświęcono, bo też nie sposób o niej czytać, należy jej słuchać. Znakomitą możliwość stwarza huculski multiinstrumentalista Roman Kumłyk i jego kapela „Czeremosz”. Czytaj dalej