Nowy „Płaj” – obszerniejszy niż zazwyczaj

Najnowszy, 58 tom „Płaju” wyszedł nam obszerny, jak jeszcze nigdy. Rozległy jak rzadko kiedy jest również jego zakres tematyczny. Jest tu o historii i o przyrodzie, o ratowaniu zabytków i o fotografice, o górach w zimie, o archeologii, poezji, a nawet poniekąd o wierze w Boga – w szkicu R. M. Remiszewskiego o Piotrze Borowym. Wszystko to w Karpatach i o Karpatach. Może to choć trochę osłodzi stałym czytelnikom przykrą wiadomość, iż żywot almanachu karpackiego zbliża się ku końcowi, a „Płaj” 60. będzie ostatni. Tom, który oddajemy do rąk Czytelników otwiera tekst Leszka Rymarowicza o słynnej wśród przedwojennych turystów kolejce leśnej Worochta–Foreszczenka i pogmatwanych losach ludzi z nią związanych. Jak zwykle u tego autora bardzo wnikliwy, kipiący od dygresji i opatrzony mało znanymi lub w ogóle nieznanymi zdjęciami. To samo można powiedzieć o artykule Andrzeja Wielochy poświęconym XIX-wiecznemu fotografowi Juliuszowi Dutkiewiczowi z prowincjonalnej Kołomyi, który jako pierwszy robił zdjęcia Hucułów i Huculszczyzny, ale wykonywał też zamówienia dworów królewskich – rumuńskiego i serbskiego, a wyrazy uznania otrzymywał z Wiednia i nawet z Petersburga.
Trzeci stały autor „Płaju”, Wojciech Krukar, rekonstruuje – głównie na podstawie wywiadów z ostatnimi pozostałymi przy życiu mieszkańcami – najnowszą historię trzech wsi położonych u północnego podnóża bieszczadzkiej Chryszczatej. Po dwóch z nich pozostały dziś tylko nikłe ślady. Wojtkowi udało się przy okazji zlokalizować legendarną „rosnącą” skałkę na Chryszczatej, o której istnieniu od dawna można było przeczytać w przewodnikach, ale nikt nie wiedział, gdzie się ona znajduje. A także miejsce jednego z banderowskich „bunkrów” na tej górze. Miłośników militariów i historii wojskowej zainteresuje artykuł Witolda Grodzkiego, który jest właściwie dociekliwym komentarzem do zbioru fotografii niewiadomego pochodzenia dokumentujących przemarsz oddziału Wehrmachtu przez dolinę Osławy, najpewniej w czerwcu 1941 r. Turysta narciarz – taki prawdziwy, stroniący od wyciągów i sztucznie naśnieżanych tras – z pewnością znajdzie dla siebie cenne wskazówki w „subiektywnym przewodniku” Jana Środonia, obejmującym wysokie pasma Karpat od Gorganów i Świdowca po góry Tarcu w południowej Rumunii. Towarzyszy mu cały pakiet efektownych zimowych zdjęć – czarno-białych i w kolorze.
A gdzie poezja? Jest, i to najwyższej próby, choć tylko w cytatach, w dwóch tekstach poświęconych związkom z Bieszczadami i karpackimi lasami – Jerzego Harasymowicza, którego postaci czytelnikom „Płaju” chyba nie trzeba prezentować. Coś z poezji ma w sobie również pełen emocji i osobistych refleksji artykuł Witolda Grzesika o odbudowie dzwonnicy cerkiewnej w Polanach Surowicznych, którą grupa społeczników i ludzi dobrej woli wieloletnią pracą podniosła z ruin. Na choćby zwięzłe przedstawienie wszystkich artykułów nie starczyło już miejsca. Spodziewamy się jednak, że czytelnik ich także nie ominie.

A tu zawartość tomu.

Udostępnij