O Pop Iwanie w „Powrotach w Czarnohorę”

Blisko 20 lat temu, w 1993 r.  ukazała się nakładem oficyny Wydawniczej „Rewasz” książka pt. „Powroty w Czarnohorę. Nie tylko przewodnik” autorstwa  Marka Olszańskiego i Leszka Rymarowicza. Warto sięgnąć dziś po nią, żeby dowiedzieć się czegoś o obserwatorium na Pop Iwanie, wokół odbudowy którego zrobiło się ostatnio wile szumu.

Biały Słoń
czyli obserwatorium na Popie Iwanie

Najbardziej chyba niesamowitym widokiem w głównym paśmie Czarnohory są wznoszące się na wierzchołku Popa Iwana ogromne ruiny przedwojennego Obserwatorium Meteorologiczno-Astronomicznego. Był to najwyżej położony w ówczesnej Polsce stale zamieszkały punkt — wyżej od Kasprowego! Z racji swego wyglądu, kosztów i kłopotów, jakie przez czternastomiesięczny okres swego działania Obserwatorium sprawiało, zwano je podobno Białym Słoniem.

Jak się wydaje, pomysł budowy obiektu zrodził się w marcu 1935 r. w kręgach nowo powstałego Towarzystwa Przyjaciół Huculszczyzny. Zainteresowane były też Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP) oraz Państwowy Instytut Meteorologiczny (PIM). Przez pewien czas wahano się, czy budynek ma stanąć na Howerli, czy na Popie Iwanie. Wybrano ten drugi wierzchołek, „aby nie popsuć zbytnio profilu grani”, pod uwagę brano też jego dostępność. Na początku kwietnia tego samego roku pomysł uzyskał akceptację Państwowej Rady Ochrony Przyrody, reprezentowanej przez profesora Władysława Szafera (będącego, nota bene, „ochroniarskim fundamentalistą”). Na specjalnej konferencji w Warszawie ustalono, że Obserwatorium powstanie z fundacji Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, najliczniejszej chyba organizacji w przedwojennej Polsce, dysponującej znacznymi funduszami uzyskanymi z groszowych składek społecznych. W związku ze śmiercią marszałka Józefa Piłsudskiego w maju 1935 r. postanowiono nazwać Obserwatorium imieniem Marszałka i potraktować je jako pomnik Mu poświęcony. Uruchomiono machinę propagandową. Nie było chyba ówcześnie gazety, która nie poświęciłaby czarnohorskiemu obserwatorium chociaż jednej wzmianki.

Na początku czerwca zorganizowano wyjazd w teren, podczas którego gen. Leon Berbecki — prezes LOPP — osobiście wskazał miejsce, gdzie miało stanąć Obserwatorium, oraz wyznaczył pełnomocnika, który miał czuwać nad przygotowaniami do budowy. Jesienią 1935 r. na szczycie zgromadzono ok. 1500 m3 kamienia budowlanego i przebudowano drogi dojazdowe. 29 października 1935 r. rozstrzygnięto ogłoszony kilka miesięcy wcześniej otwarty konkurs architektoniczny na projekt Obserwatorium. Niestety, żaden z dwóch zgłoszonych projektów nie uzyskał akceptacji ze względu na niezharmonizowanie z przyrodą Czarnohory. Ogłoszono więc drugi konkurs, tym razem zamknięty. Do udziału w nim zaproszono pięć zespołów architektów. Aby maksymalnie przyśpieszyć prace zasugerowano wykorzystanie sprawdzonego wzorca — bryły architektonicznej „starego zamku kazimierzowskiego w Przemyślu”. 16 grudnia 1935 r. jury konkursu (m.in. prof. Jerzy Pniewski), po jedenastu godzinach obrad oceniło najwyżej pracę inżynierów-architektów Kazimierza Marczewskiego i Jana Pohoskiego z Biura Planu Regionalnego Podhala i Huculszczyzny. Po dokonaniu przez autorów pewnych poprawek projekt przyjęto do realizacji.

Intensywne prace budowlane rozpoczęły się w 1936 r. Symboliczny kamień węgielny wmurowano w fundamenty poważnie już zaawansowanej budowli 5 września tego roku. Akt erekcyjny mówił m.in.:

„Fundacja ta była niezbędna dawno, konieczna dla naszego lotnictwa, które, rozwijając coraz szerzej skrzydła, nie miało wytyczonych na niebieskiej mapie swoich szlaków, które mu da Obserwatorium, a że wszystkimi szlakami myśli polskiej kierował Marszałek Józef Piłsudski, Pierwszy Członek Honorowy LOPP, że On był naszą wytyczną we wszystkich dziedzinach obrony i twórczości, więc Jego Imieniem nazywamy owo Pierwsze Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczno-Astronomiczne…”

Gmach Obserwatorium miał kształt odwróconej litery L. z dostawioną do jej wierzchołka wieżą wyposażoną w kopułę astronomiczną. Zbudowany był, jak ówcześnie pisano, „monumentalnie”. Można się w nim doliczyć 5 kondygnacji, 43 pomieszczeń i 57 okien. Na głównym poziomie mieścił się obszerny hall, mieszkanie kierownika i pokoje mieszkalne personelu, pierwsze piętro zajmowały m.in. jadalnia i świetlica, biuro, pokoje gościnne, a także pomieszczenie z przechodzącą tu próby bardzo nowoczesną (i tajną) radiostacją. Na najwyższej kondygnacji była sala z instrumentami meteorologicznymi. Chlubę „Popa” stanowił wieńczący budynek nowoczesny anemometr hydrostatyczny Fuessa (przyrząd do pomiaru prędkości i kierunku wiatru), w pełni zautomatyzowany, wyposażony w elektryczną instalację przeciwoblodzeniową. Dwie najniższe kondygnacje zajmowała opalana mazutem kotłownia, agregaty prądotwórcze, zespół 240 ogromnych akumulatorów, wozownia i inne pomieszczenia gospodarcze. Do wybuchu wojny nie zdołano obiektu wyposażyć w wodociąg doprowadzający wodę z odległego o ok. 500 m źródła, używano więc głównie gromadzonej w specjalnych zbiornikach deszczówki lub wody ze stopionego śniegu.

Szczególną uwagę zwrócono na odpowiednią izolację termiczna ścian. Po przeprowadzeniu prób i obliczeń zespół pod kierownictwem inż. arch. M. Popiela zaproponował metrowej grubości ściany z miejscowego kamienia, ocieplone trzycentymetrową warstwą impregnowanego korka i wyłożone od wewnątrz cegłą, mającą wchłaniać wilgoć. Zastosowano też potrójne okna. Zewnętrzne były typu szwedzkiego, wewnętrzne odsunięto od nich aż o 20 cm, aby przeciwdziałać wpływom silnych wiatrów. W wieży o dwumetrowej grubości murach, poć pokrytą miedzią kopułą o średnicy 6 m umieszczono główny przyrząd astronomiczny — wykonany przez firmę „Sir Howard Grubb Parsons & Co” astrograf o średnicy 33 cm, wraz z lunetą (25 cm) i szukaczem (7 cm).

Koszty przedsięwzięcia były olbrzymie — ok. 1 mln zł. Cóż, trzeba było pokonać wiele przeciwności. Choćby trudności transportowe — wszystkie niemal materiały transportowano z odległej o 70 km stacji kolejowej w Worochcie, z tego ostatnich kilkanaście kilometrów na grzbietach koni lub plecach ludzi. Przemieszczono w taki sposób ponad 800 ton ładunków, sam astrograf mieścił się w 33 skrzyniach, z których najcięższa ważyła 950 kg. Równie kłopotliwe było zaopatrywanie działającego już obiektu. Na przykład paliwo w ilości 5 cystern rocznie transportowano koleją do Kut (przez terytorium Rumunii), stamtąd wojskowe ciężarówki dowoziły je na Pohorylec, a na szczyt wciągane były przez cały półszwadron koni huculskich. W podobny sposób dostarczano dwa razy do roku zapasy żywności, świeży nabiał i mięso donosili Huculi dwa razy w tygodniu. Chleb (podobno bardzo smaczny) był wypiekany na miejscu.

Oficjalne otwarcie i poświęcenie Obserwatorium odbyło się 29 lipca 1938 r. Na uroczystość te, szeroko później opisywaną w prasie, przybyli przedstawiciele najwyższych władz Rzeczypospolitej. Obecni byli m.in. Marszałek Senatu Aleksander Prystor, który przeciął wstęgę, wiceminister komunikacji inż. Jerzy Piasecki, prezes Zarządu Głównego LOPP gen. Leon Berbecki, szef Państwowego Instytutu Meteorologicznego doc. Jan Blaton, liczni naukowcy i cała rzesza działaczy i urzędników wszystkich szczebli oraz pokaźna gromada Hucułów z wójtem Żabiego Petrem Szekierykiem na czele.

Oddział Meteorologiczny Obserwatorium podporządkowany został Państwowemu Instytutowi Meteorologicznemu, który ponosił główne koszty eksploatacji, zaś Oddział Astronomiczny — Uniwersytetowi Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Stała obsada naukowa „Białego Słonia” w latach 1938-39 to kierownik — mgr Władysław Midowicz (z żoną i synem) oraz meteorolodzy — Franciszek Wiatr (do II 11939 r.), Bernard Liberra i mgr Stefan Szczyrbak (łączący pracę meteorologa i astronoma). Astronomowie — dr Władysław Zonn i mgr Michał Bielicki — przebywali na Popie tylko okresowo. Odwiedzali też Obserwatorium dr Adam Gadornski i prof. Michał Kamieński. Personel pomocniczy tworzyli m.in. mechanicy Władysław Szewczyk i Stanisław Wasilewski, woźna Katarzyna Kasica, pracownicy obsługi Dmytro i Jurko Palijczukowie. W przyziemiu kwaterował patrol ochronny Straży Granicznej (w 1939 r. pododdział KOP).

Jak wspominał Władysław Midowicz, wśród turystów i Hucułów o Popie krążyły liczne legendy — że pod Obserwatorium mieści się tajne lotnisko, że w największe mrozy nie utrzymuje się tam śnieg, że prowadzi się tam doświadczenia z „promieniami przeciwmotorowymi” etc. Szeptano też podobno, że Obserwatorium powstało dla uniemożliwienia masowego przemytu nad tym skrawkiem Rzeczypospolitej lekkich bombowców ze Związku Radzieckiego do Czecho-Słowacji. Miały one lądować na połogich stokach nieodległego Diumenia. Sprzyjał takim pogłoskom kategoryczny zakaz wstępu do obiektu osób postronnych. Wejść można było tylko za przepustką PIM w Warszawie, przyjmowano też niekiedy (jako gości kierownika) wybitne osobistości ze świata nauki, turystyki i wojska. Pewne jest, że Obserwatorium wraz z pobliskim schroniskiem AZS pełniło w burzliwych latach 1938 i 1939 rolę placówek II Oddziału Sztabu Generalnego, czyli wywiadu i kontrwywiadu.

Jak wspominali świadkowie, wojna wkroczyła do Obserwatorium niemal niedostrzegalnie: zniknęło kilku zmobilizowanych pracowników, zamaskowano oświetlenie, na dachu pojawił się przeciwlotniczy karabin maszynowy. Na niebie nie było jednak żadnego ruchu. Natomiast odbierane przez radiostację wiadomości ze świata były jednoznaczne. Po otrzymaniu stosownego rozkazu 17 IX wycofała się do Rumunii placówka ochronna, zaś 18 IX cały pozostały personel opuścił Obserwatorium i zszedł na węgierską stronę, do Tiszabogdany. Zabrano ze sobą cenniejszy sprzęt oraz wyniki obserwacji. Przed opuszczeniem obiektu, wypełniając polecenie „mob”, W. Midowicz zniszczył eksperymentalny radiotelefon, otworzył sejf (by go nie rozpruwano) oraz polecił wywiesić na wieży czerwoną flagę, co miało zapobiec dewastacji. Do momentu wkroczenia wojsk sowieckich dobytku pilnować miał uzbrojony Hucuł. Wkrótce Obserwatorium zostało zajęte przez Sowietów, kwaterowali tam „pogranicznicy”, i do czerwca 1941 r. prowadzono w nim pewne prace meteorologiczne.

Następnie przebywali tu przez kilka miesięcy żołnierze węgierscy. Po ich wymarszu budynek został kompletnie rozszabrowany przez miejscową ludność. Potwierdza to Kurt Walter, komisarz obserwatoriów astronomicznych w Generalnym Gubernatorstwie, który dotarł na Popa Iwana w marcu 1942 r.

Od tego czasu „Biały Słoń” pozostaje opuszczony. […] Mury wieży uległy w kilku miejscach zarysowaniu, na szczycie pozostały metalowe resztki podstaw urządzę naukowych. Nie istnieje praktycznie mur obwodowy, nie zachowała się też brama wjazdowa. Do zadumy skłania płaskorzeźba stylizowanego orła nad głównym wejściem, ze śladami kilku pocisków.

Co pozostało po „Białym Słoniu” oprócz tych zmuszających do refleksji ruin? Żyją jeszcze nieliczni pamiętający tamte czasy ludzie, jest sporo przedwojennych zdjęć i opisów, w oparciu o badania tam prowadzone opublikowano kilka przyczynków. Zachowały się wyniki obserwacji meteorologicznych z okresu X 1938-VII 1939, natomiast materiały astronomiczne przygotowane do większej publikacji spłonęły w Powstaniu Warszawskim. Elementy optyczne astrografu ewakuowane wt wrześniu 1939 r. znajdują się obecnie w Ostrowiku pod Warszawą i Planetarium Śląskim w Chorzowie. Olbrzymia zaś obudowa spoczywa pod gołym niebem w obrębie zabudowań Uniwersytetu Lwowskiego w Brzuchowicach. W latach sześćdziesiątych Sowieci chcieli nam ją zresztą przekazać. Z uwagi na zły stan urządzenia i trudności formalne ów czesny dyrektor Obserwatorium Warszawskiego, prof. Władysław Zonn propozycji nie przyjął.

W latach powojennych po tamtej stronie granicy pojawiło się kilka mniej lub bardziej oryginalnych inicjatyw zagospodarowania budynki na Popie Iwanie. Od klasycznej koncepcji odbudowy z zachowaniem dotychczasowych funkcji, sformułowanej w 1960 r. przez Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Lwowskiego, po propagowane ostatnio pomysły stworzenia tam placówki biologicznej, ośrodka fitoterapii, „centrum kulturalnego, miejsca spotkań intelektualistów, a może po części schroniska turystycznego”, „Ośrodka Ukraińskiej Republiki Duchowej (…) zapraszającego Hucułów i licznych gości na święto odrodzeń duszy, odrodzenia Ukrainy”, a nawet… (powtarzamy za „Tygodnikiem Powszechnym”) „miejsca spotkań polsko-ukraińskich”, siedziby Fundacji „może imienia Marszałka Piłsudskiego i Atamana Petlury”(!?). Wszystkie te pomysły są — jak się wydaje — bardzo dalekie od realizacji..

Poniżej pozwalamy sobie zamieścić fragmenty listu, jak […] wysłał do autorów w odpowiedzi ich list śp. Władysław Midowicz, były kierownik Obserwatorium na Pop Iwanie.

„(…) Z koperty wysunęło się również duże kolorowe zdjęcie ruin Obserwatorium na Pop Iwanie. Otwory wyrabowanych okien ziały czernią, śnieg srebrzył dziedziniec. Kłęby chmur przetaczały się nad grań czarnohorską.

Coś wydawało się ściskać za gardło 84-letniego człowieka, który przed pięćdziesięciu paru laty zamknął na klucz stalowe drzwi wejściowe obiektu, wiodąc karawanę jucznych koni huculskich w dół na Węgry. Deszcz padał od świtu bez przerwy, jakże spóźniony w tej wrześniowej Polskiej Wojnie. Jeszcze wieczorem odmeldowały się obie placówki ochronne, schodząc na rozkaz ku Uścierykom. Pozostała tylko grupka obsługująca precyzyjne instrumenty oraz sprzężone działko przeciwlotnicze na tarasie. W oddali, niewidoczny za skałkami na zachodnim stoki, czuwał wzmocniony patrol węgierski, by w razie potrzeby dać naszemu konwojowi ogniowe podparcie.

Poza zlikwidowanym radiotelefonem i zabranym uzbrojeniem astrografu, pozostawiliśmy obiekt w stanie funkcjonującym, z pełnym zimowym zapasem ropy i naładowaną akumulatorownią. Przyrządom samopiszącym założyło się w tę sobotę świeże taśmy, zostawiając nieobecnemu starszemu mechanikowi ekwipunek zimowy i zapas żywności, plus po ufne ustne dyspozycje przez wiernego Czarnego Jurę pozostawionego na dozorze. (…)

Gdy w drugiej połowie roku 1944 znikły zapewne podpalone przez cofających się hitlerowców wszystkie polskie schroniska w Czarnohorze, to kolejnym symbolem przeminionej tamże Rzeczypospolitej, stał się w tych górach „Zamek” na Popie, którego dwu i półmetrowe ściany wszyscy pozostawili w spokoju i ku któremu ciągną coraz liczniejsze wycieczki z III Rzeczypospolitej, jak strudzeni wędrowcy w progi niegdyś ojczystego domu. (…)

Życzę braciom Rusinom czy Ukraińcom, by odtworzyli zamilkłe Obserwatorium na Popie, z powrotem. Gdyby to ode mnie zależało, ofiarowałbym im soczewki i uzbrojenie czarnohorskiego astrografu, które bezużytecznie spoczywają w magazynie planetarium chorzowskiego. I cieszyłbym się, gdyby kilka spośród kilkudziesięciu pomieszczeń przeznaczyli dla wycieczek z Polski.  Władysław Midowicz

Wybrana literatura:
Jerzy M. Kreiner: Dzieje Obserwatorium Meteorologiczno-Astronomicznego na Popie Iwanie. „Urania” 1989, nr 4.
Jerzy M. Kreiner: Dzieje Obserwatorium Meteorologiczno-Astronomicznego na Popie Iwanie — post scriptum. „Urania” 1992, nr 2.
Jerzy M. Kreiner, Leszek Rymarowicz: Obserwatorium Metorologiczno-Astronomiczne im. Marszałka Józefa Piłsudskiego na Popie Iwanie (2022 m). „Przegląd Geofizyczny” 1992, nr 1/2.
Władysław Midowicz: O Białym Słoniu na Czarnohorze, [w:] Płaj 2, Warszawa 1988.
Obserwator: Kuźnia Nauki i Wiedzy. „Lot i Obrona Przeciwlotniczo-Gazowa Polski” 1938, nr 8/9.
Dmytro Pożodżuk: Budinok na Czornij Hori. „Homin Karpat” 1991, nr 4, 6, 13.
Tadeusz Sztybel: Niezwykła uroczystość. „Lot i Obrona Przeciwlotniczo-Gazowa Polski” 1936, nr 19/20.
W.P.: Konkurs na gmach Obserwatorium Meteorologiczno-Astronomicznego im. Marszałka Piłsudskiego w Czarnohorze. „Architektura i Budownictwo” 1935, nr 12.
L. Zajdler: Obserwatorium astronomiczne w Czarnohorze. „Przyroda i Technika” 1938, nr 2.
Tomasz Kowalik, Powrót obserwatorium? [w:] Płaj 14 wiosna 1997.
Jurij Nesteruk, Czy zostanie odbudowane obserwatorium na Popie Iwanie? [w:] Płaj 14 wiosna 1997.
Ukraińsko-polskie patrzenie w niebo, wywiad z prof. Januszem Śledzińskim, [w:] Płaj 14 wiosna 1997.

Udostępnij