Mariusz Martyniak
Huculszczyzna – kraina od lat penetrowana przez badaczy kultury i sztuki ludowej, specjalistów od nauk przyrodniczych oraz kolejne pokolenia turystów – opisana została w wielu publikacjach przedwojennych i współczesnych. Dzięki nim każdy miłośnik tego regionu wie, że jego mieszkańcy, Huculi, nosili niezwykle barwne stroje ludowe, budowali charakterystyczne zagrody, zwane grażdami, trudnili się wypasem bydła i owiec na połoninach, a bawili w rytmach kołomyjki, co „do tańca porywa”. Wiele z tych zwyczajów bezpowrotnie odeszło, inne się zmieniały zgodnie z panującą modą.
Dzisiaj strój huculski zakłada się jedynie w święta i przy innych wyjątkowych okazjach, a z powodu wysokiej ceny nie każdy może pozwolić sobie na jego skompletowanie. Tradycyjna gospodarka pasterska zamarła, zastąpiona w latach komunizmu gospodarstwami państwowymi. Grażd też się już nie buduje.
Muzyka przetrwała. W publikacjach niewiele miejsca jej poświęcono, bo też nie sposób o niej czytać, należy jej słuchać. Znakomitą możliwość stwarza huculski multiinstrumentalista Roman Kumłyk i jego kapela „Czeremosz”. Po raz pierwszy pojawili się w Polsce w 1994 roku, dając szereg koncertów organizowanych przez Filharmonię Narodową w Warszawie. Od tego czasu mają na koncie już kilkadziesiąt występów w różnych zakątkach Polski. Dużą popularność przyniósł kapeli udział w Festiwalu Muzyki Ludowej „Mikołajki Folkowe”, organizowanym corocznie w Lublinie przez Orkiestrę pw. św. Mikołaja.
Kapela „Czeremosz” to swego rodzaju huculska „supergrupa”, której każdy członek tak naprawdę jest solistą i fachowcem od gry na swoim instrumencie. To charakterystyczna cecha huculskiego muzykowania. Legenda mówi, że dawno temu trzech Hucułów zakochało się w tej samej dziewczynie. Nie umiejąc wybrać jednego z nich, kazała im grać – kto lepiej. Okazało się, że najlepiej brzmią razem, co niestety nie pomogło w wyborze. Od tamtej pory na Huculszczyźnie skrzypce, sopiłka i cymbały tworzą kapelę tzw. troistej muzyki. Do tych trzech instrumentów dołączył później bęben, który swym brzmieniem stanowi rytmiczno-basową podstawę kapeli, zastępując w tej roli basy, nigdy na Huculszczyźnie nie używane. Wspomaga go, zagęszczając rytm, niewielki talerzyk. Instrumentami solowymi są skrzypce i sopiłka. Na zmianę pełnią rolę wiodącą: raz prowadzą skrzypce przy ptasim trelowaniu sopiłki, a innym razem sopiłka, ze skrzypcowym sekundem w tle. Cymbały zwykle grają akordy, wypełniając aranżacyjną i brzmieniową lukę między grzmotami bębna a pozostałymi instrumentami. 1)
Sposób wykonania poszczególnych utworów przez muzyków kapeli „Czeremosz” śmiało przyrównać można do świętej rzeki Huculszczyzny, od której wzięli nazwę. Melodia z początku spokojnie meandruje, wprowadzając nieco sielski, a jednocześnie tajemniczy klimat, by następnie uderzyć z impetem wody uwolnionej z klauz i unoszącej ze sobą daraby spławianego drewna. Muzyka huculska zawsze zaskakuje swoim bogactwem i żywiołowością, czyniąc z każdego koncertu niesamowite przeżycie:
Wieczernycia odbyła się w mojej chałupie, sąsiedzi dopisali, aż ściany ucierpiały. To co się tam działo, co usłyszeliśmy, a grali chyba za pięciu — trudno moim piórem opisać. To trzeba usłyszeć. Roman Kumłyk świetnie prowadzi swoje koncerty w dużych salach, przy licznej publiczności, ale to co pokazał i zagrał w naszej ciasnej chałupie, przeszło najśmielsze oczekiwania. Uczestnicy spotkania, w przeważającej większości bardzo muzykalni, reagowali spontanicznie. Spotkanie miało trwać półtorej godziny, a zakończyło się o trzeciej nad ranem. 2)
O Romanie Kumłyku można powiedzieć jedno: wirtuoz w pełnym tego słowa znaczeniu. Nikt, kto go nie słyszał, nie może sobie wyobrazić, jak wspaniale może brzmieć ludowa muzyka wykonywana przez takiego mistrza. Można by tu przytoczyć szereg superlatywów… ale zabrzmiałoby to sztucznie. Nie układam przecież tekstu reklamy nowego proszku do prania! 3)
Założyciel kapeli Roman Kumłyk jest jednym z najlepszych dzisiaj na Ukrainie wykonawców tradycyjnej muzyki huculskiej. Urodził się w 1948 roku w Jasienowie Górnym na Huculszczyźnie. Jak sam mówi, muzyką interesował się od zawsze. Koleje losu sprawiły, że wcześnie stracił ojca, matkę zesłano na Syberię. Wychowywał się u rodziny krewnych w Jasienowie Górnym. Wuj był muzykantem, dzięki temu już w pierwszej klasie szkoły podstawowej Roman dobrze grał na skrzypcach. Wieści o tym dotarły do jego matki, przebywającej w Chabarowsku. Przysłała mu stamtąd instrument. W 1968 r., po powrocie matki z Syberii, Roman wyjechał z rodzinądo Symferopola na Krymie. Tam zdobył zawód elektryka, a zarazem ukończył średnią szkołę muzyczną. Po ośmiu latach nadarzyła się sposobność kupna domu w Żabiem-Słupejce.
Po powrocie w rodzinne strony Roman Kumłyk został uczniem najsłynniejszego huculskiego muzyka ludowego, Wasyla Hrymaljuka zwanego Mohurem, którego Siergiej Paradżanow zaprosił do udziału w swoim głośnym filmie Cienie zapomnianych przodków. Pod wpływem Mohura Roman stał się mistrzem skrzypiec, choć doskonale gra również na innych huculskich instrumentach – cymbałach, tełence, fłojerze, dudach, drumli i na sopiłce, która z powodu łatwości wykonania była jego pierwszym instrumentem. Gra też na akordeonie, podobno i gitarę potrafi zmusić, by grała po huculsku – prawdziwy multiinstrumentalista. Oprócz muzyki huculskiej, która zawsze była dla niego najważniejsza, ma w repertuarze melodie polskie, węgierskie i bukowińskie, nie są mu też obce motywy cygańskie i żydowskie.
Roman Kumłyk nie jest typowym ludowym muzykiem samoukiem, ma za sobą kursy dyrygentów chórów. W Stanisławowie przez trzy lata pracował w Państwowym Huculskim Zespole Pieśni i Tańca przy tamtejszej filharmonii. Następnie przez dwanaście lat prowadził 13-osobową orkiestrę przy spółdzielni handlowej w Żabiem. Pomimo to nie wykonuje muzyki z charakterystyczną estradową manierą. Gra ją tak, jak na typowym huculskim weselu, w tradycyjnym stylu. Oprócz tego jest autorem wielu śpiewanek komentujących zarówno wydarzenia z życia huculskiej społeczności, jak i sprawy ogólnopaństwowe.
Muzyka na Huculszczyźnie, podobnie zresztą jak w innych rejonach Karpat, nierozerwalnie łączy się z życiem lokalnych społeczności, z ich obrzędami. Bez skrzypiec i cymbałów nie obejdzie się żadne wesele, zabawa czy wyprowadzenie kawalerów do wojska. Przy okazji występów przed polską publicznością Roman chętnie opowiada o związanych z tym ciekawostkach i niuansach. Jak choćby o tym, że u siebie, na Huculszczyźnie, nigdy publicznie nie zagrałby na drumli, ponieważ instrument ten uważany jest za typowo kobiecy. Lub to, że tełenka – prosta leszczynowa rurka, na której gra się jednym palcem – dostosowana jest do indywidualnej postury muzyka. Im większy mężczyzna, tym dłuższy instrument.
Roman prowadzi także warsztaty tańców huculskich. Tajniki gry na instrumentach poznawali u niego artyści teatrów „Gardzienice” i „Węgajty”, muzycy lubelskiej Orkiestry pw. św. Mikołaja i warszawskiej „Werchowyny”. W Żabiem, gdzie dzisiaj mieszka, ma zawsze kilku uczniów, których uczy gry na skrzypcach i cymbałach. Często są to ludzie uczący się również w państwowych szkołach muzycznych, ale, jak powiada Roman, „jeśli nie potrafią grać po huculsku, to nigdzie tu nie zarobią graniem i wtedy przychodzą do mnie po nauki…”.
Niedawno Roman Kumłyk otworzył w swoim domu niewielkie, prywatne muzeum huculskie. Pierwsze na właściwej Huculszczyźnie od czasów spalenia w 1939 r. muzeum w Żabiem-Ilci. Eksponaty gromadził od ponad 25 lat, co nie było proste, ponieważ Huculszczyzna już dawno została ogołocona z najlepszych okazów swej sztuki przez prywatnych kolekcjonerów oraz muzea w Kijowie i Lwowie. Na ekspozycję Romana składają się m.in. stare narzędzia stolarskie, stroje, naczynia i oczywiście instrumenty muzyczne. Pomimo zaledwie rocznej działalności muzeum odwiedziło już wielu turystów, nie tylko z Ukrainy i Polski, ale także np. z Niemiec i USA.
W swoim ojczystym kraju Roman Kumłyk został uhonorowany tytułem Zasłużonego Pracownika Kultury Ukrainy. Oprócz częstych występów w Polsce koncertował też w Niemczech, Francji i Rumunii. Razem z całą kapelą gościł w domu Andrzeja Vincenza – syna autora Na wysokiej połoninie. W 1996 r. nakładem Towarzystwa Karpackiego i Orkiestry pw. św. Mikołaja ukazała się kaseta kapeli Romana Kumłyka pt. Huculskie Muzyki. Była to pierwsza w Polsce tak pełna prezentacja oryginalnej muzyki huculskiej, od brzmienia poszczególnych instrumentów aż do popisów całej kapeli.*
Roman Kumłyk przy całej swej popularności jest człowiekiem niezwykle skromnym i życzliwym, hołdującym zasadom tradycyjnej huculskiej gościnności. Dlatego zawsze rad jest odwiedzającym go turystom.
*W grudniu 2000 r. z inicjatywy autora niniejszego tekstu kapela Romana Kumłuka nagrała w Izabelin Studio 19 tradycyjnych huculskich melodii, które następnie Towarzystwo Karpackie wydało na płycie CD zatytułowanej „Czeremosz, huculska kapela Romana Kumłyka”. Była to pierwsza płyta CD z muzyką huculską wydana w Polsce.
Przypisy:
1. M. Skrzypek, „Gadki z Chatki”. Biuletyn folkowy nr 6, grudzień 1996.
2. Relacja Tadeusza Kiełbasińskiego z koncertu w Olchowcu w Beskidzie Niskim, Biuletyn Towarzystwa Karpackiego nr 70, lipiec 1998.
3. Relacja Agaty Witkowskiej z Mikołajek Folkowych, „Gadki z Chatki”. Biuletyn Folkowy nr 7, styczeń-luty 1997.
Zapraszamy do obejrzenia fragmentu koncertu Romana Kumłyka i Kapeli Czeremosz podczas odsłonięcia i poświęcenia tablicy pamiątkowej i krzyża huculskiego w miejscu gdzie stał dom Stanisława Vincenza w Bystrcu w czerwcu 2010 r.