Ile to kosztowało zabiegów, starań i pracy, ile siwych włosów, to tylko Tadeusz Kiełbasiński wie, ale w końcu dopiął swego – udało się – nad zabytkową chyżą łemkowską w Olchowcu jest nowa, piękna strzecha! A czas był już najwyższy, bo położona jeszcze przed wojną (sic!) strzecha na północnej połaci dachu przy silniejszym deszczu ciekła jak dziurawe sito. Kiedyś ze strzechą nie było problemu. W każdej łemkowskiej wsi znalazł się co najmniej jeden fachowiec, który potrafił ukręcić dobre kiczki i pokryć nimi dach. Dziś położenie nowej strzechy nie jest prostą sprawą – zacząć trzeba od zasiania żyta, potem należy je ręcznie zebrać i ręcznie wymłócić, a fachowca, który z tej słomy żytniej skręci dobrą kiczkę ze świecą dziś szukać. Dość powiedzieć, że kiczki na strzechę w Olchowcu przywożone były aż spod Rzeszowa. Ale w końcu udało się, jedna z ostatnich łemkowskich chyż in situ w Beskidzie Niskim pyszni się nowa strzechą, a przy okazji i nowym szczytem (tzw. facyjatem). Serdeczne gratulacje dla Tadeusza i gorące podziękowania wszystkim, którzy się do tego dzieła przyczynili.
Muzeum – zabytkowa chyża łemkowska w Olchowcu pod nową strzechą, listopad 2014, fot. A.W.