Jak się okazuje w tym roku nie tylko Dominik Księski przeszedł Łuk Karpat. Stało się to też udziałem Jacka Stępnia, który przysłał nam krótką notatkę o swojej wyprawie.
Przejście Karpat w całości od dawna było moim marzeniem. Jeszcze rok temu uważałem wędrówkę liczącą ponad 2000 km za coś niemożliwego, ponad moje siły. Po ukończeniu trzech Głównych Szlaków Polski w 2016 roku postanowiłem, że nie będę dłużej czekać i w kolejnym sezonie letnim spróbuję zrealizować swoje marzenie. Po kilku miesiącach kompletowania sprzętu i map oraz planowania całej wyprawy, byłem gotowy. W największą wędrówkę mojego życia wyruszyłem 21 czerwca z rumuńskiej Orszowy. Początki w górach Mehedinti, Cernei, Godeanu i Retezat były dla mnie bardzo trudne. Były to najdziksze tereny przez jakie do tej pory przechodziłem. W wysokich górach Parang zawiązałem pierwsze przyjaźnie podczas wspólnego noclegu w schronie. Przechodząc masyw Lotrului przekonałem się na własnej skórze jak niebezpieczne mogą być pasterskie psy. W Fogaraszach, Bucegi i Grohotis zmagałem się z bardzo zmienną pogodą i trudnymi szlakami w najwyższych partiach gór. W masywach Siriu, Penteleu, Nemira, Ciucului i Giurgeu nie było dnia bez deszczu, natomiast w Kelimenach, Suhardzie i Rodnei dopadła mnie fala upałów. Wędrówkę przez Rumunię zakończyłem w Maramureszu, który był równocześnie początkowym odcinkiem Ukrainy. Następnie szedłem przez przepiękną Czarnohorę, Świdowiec i kamieniste Gorgany. Etap ukraiński zakończyłem przechodząc Bieszczady Wschodnie na przełęczy Użockiej. W Polsce wędrowałem szlakiem granicznym przez Bieszczady i Beskid Niski, po czym skierowałem się w Beskid Sądecki, gdzie pierwszy raz od początku marszu spałem w schronisku. Kolejne masywy to Pieniny i Gorce, w których miałem przyjemność odwiedzić studenckie bazy namiotowe. Przez kolejne dni wędrowałem w towarzystwie poznanego na Lubaniu Kuby, który zamierzał przejść cały Główny Szlak Beskidzki od Wołosatego. Rozdzieliliśmy się na Rysiance, kiedy skręcałem w stronę Wielkiej Rycerzowej. Ostatni, słowacki odcinek rozpocząłem przechodząc Kysuckie Beskidy, a następnie Małą Fatrę. Końcowe dni wyprawy to przejście przez Strażowskie Wierchy, Inowiec i Małe Karpaty. Na tym etapie zmagałem się już z mocnym bólem kolan, jednak chęć ukończenia wędrówki przeważyła. Nad Dunajem w Bratysławie stanąłem ponownie 16 września, niedowierzając, że naprawdę się udało. Całą trasę zaplanowałem wybierając te grupy górskie, które uznałem za najciekawsze. Nie trzymałem się kurczowo wododziałów i szlaków. Piękno zwiedzonych miejsc, życzliwość napotkanych ludzi i wszystkie przygody doświadczone przeze mnie po drodze sprawiają, że każdy dzień był warty tego wysiłku. Mam na imię Jacek, mam 26 lat i przeszedłem Łuk Karpat.