
Na ostatnich przed wakacjami Spotkaniach Karpackich gościć będziemy dr Huberta Ossadnika, przewodnika beskidzkiego, kustosza Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, który zaprosi nas na Galicyjski Rynek. Ten jedyny w swoim rodzaju muzealny obiekt to 26 budynków będących replikami budowli z kilkunastu miejscowości Pogórza Karpackiego – Dębowca, Jaślisk, Brzozowa i in., które stanęły przy wybrukowanym kocimi łbami rynku. Są tam m.in. karczma, poczta, urząd gminy, apteka, sklep, trafika-monopol, warsztat ślusarsko-kowalski oraz zakłady: stolarski, fryzjerski, krawiecki, szewski, zegarmistrzowski i fotograficzny oraz studnia i figura św. Floriana. 
To po prostu przeniesione w czasie miasteczko z przełomu XIX i XX w. W domach, wykorzystując oryginalne zbiory MBL, z niezwykłym pietyzmem i smakiem odtworzono autentyczne małomiasteczkowe wnętrza. Nasz gość opowie nam o powstawaniu rynku i o dalszych planach muzeum z nim związanych. Zapraszamy jak zwykle w piątek, 17 maja o godz. 18, jak zwykle do Muzeum Ziemi PAN w Warszawie przy al. Na Skarpie 27. Czytaj dalej

Centralna Biblioteka PTTK oraz Oficyna Wydawnicza REWASZ serdecznie zapraszają na spotkanie z Dariuszem Gackiem, przewodnikiem beskidzkim, autorem przewodnika pt. Beskid Wyspowy, które odbędzie się 15 maja 2013 r. o godz. 18 w siedzibie Biblioteki przy ul. Senatorskiej 11 (róg Miodowej).
Właśnie ukazał się nakładem Oficyny Wydawniczej „Rewasz” przewodnik zatytułowany „Siedmiogród. W łuku rumuńskich Karpat.” autorstwa członka TK Stanisława Figla. Książka liczy 376 stron + 32 strony kolorowe, format B6, 67 ilustracji w tekście, 44 mapki i planiki. Oprawa miękka ze skrzydełkami. Wewnątrz skrzydełek ogólna mapa Siedmiogrodu. Siedmiogród zwany też Transylwanią to wieloletniczny i wielokulturowy region. Rumuni uznają za swą kolebkę tamtejsze dacko-rzymskie twierdze; dla Węgrów to „rajski ogród”, w którym węgierskość przetrwała próbę okupacji tureckiej; Niemcy w kulturze Sasów Siedmiogrodzkich odnajdują idee uniwersalnego Cesarstwa. Wielobarwną mozaikę dopełniają Szeklerzy, Czangowie, Szwabi, Żydzi, Cyganie. Spotkać można i polskie ślady. Wspaniałość gór, a także żywy folklor i tradycje pasterskie przesądzają o bogactwie wrażeń czekających tam na przybysza.
W Myczkowie 5 maja 2013 r. zostało otwarte bardzo ciekawe Muzeum Kultury Bojków. Jego twórcą jest emerytowany nauczyciel Stanisław Drozda, który od wielu lat gromadził lokalne pamiątki. Udało mu się zrekonstruować oryginalne krosna, a niektórych eksponatów może mu pozazdrościć nawet Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Muzeum usytuowane jest niedaleko kościoła. Szczegóły na stronie
Muzeum Okręgowe w Sandomierzu zaprasza na wystawę pt. Wyróżnieni strojem. Huculszczyzna – tradycja i współczesność. Ekspozycja obejmuje przedwojenne stroje huculskie, biżuterię i tkaniny, pochodzące ze zbiorów Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Bogata dokumentacja fotograficzna stanowi dopełnienie prezentowanych zabytków.
W sobotę 13.04.2013 r. odbyła się w Cisnej sesja pod tytułem „Czas dla Łopiennik”. Miała ona na celu przekazanie aktualnych informacji oraz stworzenie miejsca do swobodnej wymiany myśli na temat Łopienki. Została zorganizowana przez Towarzystwo Karpackie i Gminne Centrum Kultury i Ekologii w Cisnej. W sesji udział wzięło ponad 50 osób w tym: Renata Szczepańska Wójt Gminy Cisna, nadleśniczy Grzegorz Łokuciewski, nadleśniczy Teodor Fur, dyrektor BPN Leopold Bekier, naczelnik Bieszczadzkiej grupy GOPR Grzegorz Chudzik, wiceprezes Towarzystwa Karpackiego Stanisław Janocha, przewodnicy z Oddziału PTTK Ziemi Sanockiej Stanisław Gąsiorowski i Wojciech Wesołkin, Marcin Dobrowolski sekretarz Stowarzyszenia Rozwoju Wetliny i Okolic, Eugeniusz Zawałeń konserwator archidiecezjalny greckokatolickiej diecezji warszawsko-przemyskiej oraz miejscowi artyści Jadwiga Denisiuk, Ewelina Kudła-Krawiec, Leszek Goździecki. Obecny był też Szymon Modrzejewski prezes Stowarzyszenia Magurycz. Spotkanie prowadzili: Sylwia Wieleba-Maślany, dyrektor GCKiE w Cisnej oraz Zbigniew Kaszuba pełnomocnik TK ds. Łopienki.
W dniach 18-19 maja 2013 r. odbędzie się już XXIII Łemkowski Kermesz w Olchowcu. Serdecznie wszystkich zapraszamy, jak zwykle będzie coś dla ducha i dla ciała –trochę modlitwy i dużo muzyki. A gdyby ktoś chciał zobaczyć jakie były początki i jak wyglądał pierwszy Kermesz w Olchowcu przywrócony do życia w 1991 r. po wielu latach przerwy przez Towarzystwo Karpackie w ramach projektu „Ocalić od zapomnienia – powroty do tradycji”, to bardzo prosimy obejrzeć zamieszczony poniżej film, nakręcony przez Witolda Grzesika w tamten piękny majowy dzień. Przepraszamy, że jakość nie jest może najlepsza, ale za to ile wspaniałych, dobrych wspomnień!
najnowsza wersja wydana przez „Sklep Podróżnika” w 2012 r. nosi tytuł „Od Komańczy do Wysowej”, a do dwójki wcześniejszych autorów dołączył Bartłomiej Wadas twórca portalu internetowego „Beskid Niski – sercu bliski”. Na spotkaniu będzie więc mowa o Beskidzie Niskim i Łemkowszczyźnie, na pewno o przewodniku, ale pewnie też o Ropiance i o odbudowie dzwonnicy w Polanach Surowicznych.
(…) Pracę pedagogiczną w Państwowym Gimnazjum Męskim im. Królowej Zofii w Sanoku rozpoczął w dniu 1 I 1925 r. jako nauczyciel rysunku i języka ukraińskiego, a potem także w dwu innych zakładach szkolnych. Przez cały „sanocki” okres życia z nadzieją spoglądał na Lwów, widząc wyłącznie tam możliwość artystycznego spełnienia. W Sanoku malarz spędził 19 lat życia, zresztą pod względem artystycznym było to 19 lat najlepszych.
Z nastaniem wieczoru cała chudoba była już na swoim miejscu. Krowy spały w korowarce, woły w bowharce, konie w stadnarce, tylko owce spały w osobnych botejach w carkach. Miszannycy wieczorem podoili swoje boteje każdy osobno i zaglegali to mleko dla siebie, a nie dla deputata, bo watah Karpa miał jeszcze tego wieczoru wiele zajęć w stai. Przed zastajkami koło chudoby, przy koszerach pasterze i miszennycy palili wielkie watry przez całą noc, aby dzikie zwierzęta nie straszyły chudoby. W stai też paliła się wielka watra, bo watah, deputat, starszy owczarz i wielu miszennyków do późna prowadzili rozhowory przy watrze. Iwanczik grał na fłojerze, a te kobiety które przyszły zamiast swoich mężów na połoninę do dojenia na miarę, na przemian z mężczyznami śpiewały z flojerą rozmaite śpiewanki. Częstowali się gorzałką. Opowiadali swoje przygody czasem tak wesołe, że od śmiechu zalewali się łzami. Starsi opowiadali o dawności i o opryszkach. Aż gdzieś po północy położyli się spać, tam gdzie kto mógł znaleźć miejsce, aby choć troszkę, do pierwszej rannej zorzy, podrzemać. Watah z deputatem spali na swoich miejscach za werkluchem przy watrze, na ławach. Wielu miszennyków legło spać w stai na ziemi. Leżeli na przemian mężczyźni z kobietami, ale spali uczciwie, jak bracia z siostrami, bo bali się, że jakby spokojnie nie spali, to mogli by zaszkodzić chudobie na połoninie. Pasterze strzegli się, aby nie spać na połoninie z cudzą żoną, bo przez całe lato nie zdołali by odegnać się od wilków i niedźwiedzi, tak nachodziłby w nocy dziki zwierz ich koszary i zagrody z chudobą, bo nie można robić rozpusty na połoninach.