Jak na łopieńskim odpuście było?

Nie ma co ukrywać, dwudziesty czwarty łopieński odpust jest już niestety za nami. Tym razem pogoda dopisała i chociaż w nocy padało, i pielgrzymi z Górzanki mieli sporo błota na drodze, to w ciągu dnia się wypogodziło i zza chmur wychyliło się słońce. Nic dziwnego więc, że do Łopienki ściągnęło mnóstwo ludzi. Sama pielgrzymka z Górzanki przyprowadziła ponad 300 osób, co stanowi rekordową jak dotąd liczbę. Po raz pierwszy przybyła pielgrzymka z Rajskiego prowadzona przez księdza Sławomira, tradycyjnie przybyli przewodnicy bieszczadzcy, ratownicy GOPR, turyści i pielgrzymi z całej prawie Polski. Po raz piętnasty przycwałowała konna pielgrzymka prowadzona przez pana Ryśka. Szczególnymi gośćmi byli potomkowie mieszkańców Łopienki i Tyskowej – rodzina państwa Sołtysów.
Tradycyjnie odpust rozpoczął się od modlitwy różańcowej. Odmawiane były tajemnice chwalebne i światła, a jedna dziesiątka nawiązując do przedwojennych odpustów została odmówiona po ukraińsku. Różaniec poprowadziła druhna Agnieszka Bernadzka, która od lat dba o kontynuację tradycyjnego śpiewu i tradycyjnych pieśni liturgicznych w Łopience.
Po godzinie 11, po krótkiej przerwie rozpoczęła się msza święta, którą odprawiało siedmiu księży pod przewodnictwem księdza profesora Tomasz Siuda z Poznania. Oprawę muzyczną przygotowała i prowadziła pani Agata Rymarowicz. Po mszy, którą tradycyjnie zakończyła procesja z Najświętszym Sakramentem wokół cerkwi i błogosławieństwo, Najświętszy Sakrament został przeniesiony do cerkwi i pielgrzymi mieli jeszcze czas na adorację Pana Jezusa. Ci zaś, którzy jeszcze nie przystąpili do komunii mieli jeszcze ku temu okazję, bowiem księża usiedli też do konfesjonałów.
Natomiast na zewnątrz, to się dopiero działo. Najpierw dzielenie chlebem – tak jak co roku z darów przyniesionych przez zespół „Łopienka”. Były też rozdawane obrazki – pamiątka z odpustu, było też losowanie nagród dla pielgrzymów, a przede wszystkim występy. Najpierw Agaty Rymarowicz, a potem zespołów „Łopienka” i „Hyżniacy” spod Rzeszowa. Były śpiewy, przyśpiewki i tańce.
Oczywiście wokół cerkwi rozstawiły się wszelkiej maści stragany, można więc było nabyć prawie wszystko, od tradycyjnych odpustowych zabawek, poprzez rękodzieło artystyczne, rzeźby, obrazy, skończywszy na ciastkach i kromce chleba ze smalcem czy herbacie.
Na koniec chciałbym zaznaczyć, że wszystko to było możliwe dzięki zaangażowaniu księdza Piotra Bartnika, ciężkiej pracy wielu wolontariuszy, szczególnie Agnieszki Bernadzkiej, oraz pomocy Nadleśnictwa Baligród i Gminy Solina. Wszystkich trudno wymienić, ale wszystkim bardzo dziękuję.

Zapraszam za rok na kolejny, tym razem jubileuszowy odpust.

Zbyszek Kaszuba

Udostępnij