Michał Źrołka
Był początek 1947 roku. Po ciężkiej zimie wszyscy przygotowywali się do prac gospodarskich, jak każdej wiosny na Łemkowszczyźnie. W mojej wsi Wierchomli, która liczyła ponad tysiąc dusz, zapanowało prawdziwe podniecenie. Wieś, nękana różnego rodzaju kontyngentami i podatkami w czasie okupacji, teraz uznała, że powiał wiatr prawdziwej wolności dla naszego skromnego, pracowitego narodu. Tym bardziej, że i pola było więcej z powodu wyjazdu ponad połowy ludzi do Związku Radzieckiego. Wszystko wskazywało na to, że najbliższe lata przyniosą prawdziwy dobrobyt tym, którzy sercem i duszą przywiązani byli do swojej ojcowizny, czemu dali wyraz, rezygnując z wyjazdu do krainy „mlekiem i miodem płynącej”, jak głosiła oficjalna propaganda.
