Nadzieja w kermanyczu

Dom Aukcyjny DESA w Pałacu Kmitów przy ul. Floriańskiej 13 w Krakowie 13 czerwca o godz. 16 na 185. Aukcji „Malarstwo, grafika, rzemiosło artystyczne” oferuje pod nr 54 niezwykle ekspresyjny obraz olejny Fryderyka Pautscha zatytułowany „Spływ tratwą po Prucie”. Przedstawia on garstkę przerażonych ludzi kryjących się za plecami walczącego z żywiołem kermanycza na niesionej przez wezbraną rzekę darabie. Grozy całej scenerii dodają jeszcze ciemne, burzowe chmury nisko wiszące nad nurtem rzeki i uderzający spod nich porywisty szkwał. Jest jednak w tym wszystkim pewien kłopot, otóż na Prucie nie prowadzono takich spławów. Na Czeremoszu i owszem, na Prucie – z różnych przyczyn – nie. Fryderyk Pautsch (1877 – 1950) urodził się w Delatynie nad Prutem, nic więc dziwnego, że był jednym z najpłodniejszych twórców tzw. „hucułów”, czyli obrazów nawiązujących do folkloru Huculszczyzny, charakterystycznego nurtu w sztuce  Młodej Polski. Huculszczyznę znał więc z autopsji, czy mógł zatem popełnić taką gafę, czy to raczej któryś z marszandów zasugerowany biografią malarza dopisał ten Prut do tytułu? W każdym razie mnie się mój tytuł bardziej podoba.

W obronie Stanisława Vincenza

O kuriozalnym artykule Jurjia Smironowa pt. Nieznany Stanisław Vincenz opublikowanym w „Kurierze Galicyjskim” nr 6 z tego roku już wspominaliśmy, teraz publikujemy list skierowany do redaktora tego czasopisma przez dr Jana Choroszego, jednego z najlepszych znawców twórczości i biografii autora „Połoniny”.

Szanowny Panie Redaktorze,
dotarł do mnie 6. numer „Kuriera Galicyjskiego” (31 marca – 27 kwietnia 2020) z artykułem Nieznany Stanisław Vincenz Jurija Smirnowa. Dziwię się, że tekst, którego autor faktycznie niewiele wie o życiu i twórczości autora Połoniny, został opublikowany w piśmie kierowanym przez Pana. Jak wnioskuję z przytoczeń, Jurij Smirnow oparł się na doniesieniach prasowych lwowskiego pisma „Nowy Wiek” – nie czytał biografii Stanisława Vincenza, napisanej przez prof. Mirosławę Ołdakowską-Kuflową (Stanisław Vincenz – pisarz, humanista, orędownik zbliżenia narodów. Biografia, Lublin 2006; dostępna jest od wielu lat w przekładzie na język ukraiński), ani też obszernego studium prof. Olgi Ciwkacz Sokrates przed lwowskim sądem (w zbiorze Zatrudnienie: literat. Materiały, studia i szkice o Stanisławie Vincenzie, red. Jan A. Choroszy, Wrocław 2015). W obu publikacjach cała „tajemnica” tzw. procesu Polminu została wszechstronnie i obiektywnie wyjaśniona. Po zapoznaniu się ze wszystkimi relacjami sprawozdawcy sądowego „Wieku Nowego”, poświęconymi procesowi (1931, nry 9004-9010, 9095-9099, 9103, 9110, 9112), mogę ponadto stwierdzić, że pan Smirnow nie zadał sobie trudu, aby czytelników „Kuriera Galicyjskiego” zapoznać nie tylko z linią oskarżenia, lecz także obrony – w tym wypadku lwowski Sąd, wysłuchujący oskarżonych, a w końcu uniewinniający „Vincenza i towarzyszy”, zachował się dużo lepiej niż Pański dziennikarz, który złamał – jak mi się wydaje – podstawowe zasady odpowiedzialnego wykonywania swego zawodu. Pragnę zwrócić uwagę, że ponosi Pan za ten eksces moralną odpowiedzialność. Proszę we własnym sumieniu ocenić, co Pan powinien teraz uczynić.

Z poważaniem

dr Jan A. Choroszy
Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego

Mały jubileusz karpackich

Dziesięć lat temu, jakoś tak pod koniec maja 2011 r., dzięki pomocy Justyny i Mikołaja wystartowała nowa strona Towarzystwa Karpackiego z aktualnym adresem www. karpaccy.pl i w takiej postaci, w jakiej obecnie można ją oglądać. Od tamtego czasu na naszym portalu pojawiło się blisko tysiąc dwieście wpisów. Więcej nie daliśmy rady.
Skargi, zażalenia i pretensje, które redaktor przyjmuje, acz bez specjalnego entuzjazmu, pod adresem poczta@karpaccy.pl, zostaną wnikliwie i skrupulatnie, wcześniej, albo raczej później, rozpatrzone.

Czy Stanisław Vincenz był etnografem?

W „Kurierze Galicyjskim” nr 6 z kwietnia tego roku na stronie 18, zamieszczono artykuł Jurjia Smironowa pt. Nieznany Stanisław Vincenz. Ponieważ tekst ten budzi szereg wątpliwości, czekaliśmy na ukazanie się kolejnego numeru „Kuriera” licząc ewentualnie na jakieś sprostowanie, ale się nie doczekaliśmy.  Wdaje nam się jednak, że sprawy nie można zostawić bez komentarza, więc go zamieszczamy.
Po pierwsze sprawa procesu sądowego „Polminu” ze spółką „Produkcja”, w której Stanisław Vincenz był oskarżonym, została dość dokładnie omówiona przez profesor Mirosławę Ołdakowską-Kuflową w jego biografii (wydanej niedawno także w języku ukraińskim), nie jest więc tematem nieznanym, co wydaje się sugerować tytuł artykułu.
Po drugie pan Smironow widocznie tak szybko czytał dzieło Vincenza, że nie zdążył policzyć tomów i z Wysokiej połoniny zrobiła mu się trylogia. Cóż, ta książka każdego może wciągnąć do tego stopnia, że w czytaniu się zagubi.
Po trzecie wreszcie autor artykułu bezkrytycznie powtarza za prasą z lat 30. dyrdymały o willi w Bystrzycy (sic!) i o trzech samochodach Stanisława Vincenza. Zaś ta willa to zwykły drewniany dom bez żadnych wygód w Bystrzcu pod Czarnohorą, do którego nie tylko trzema samochodami, ale nawet wozem drabiniasty nie dało się dojechać. Czytaj dalej

W Bystrzcu pamiętają o Stanisławie Vincenzie

Dokładnie 80 lat temu, w nocy 26/27 maja 1940 r. Stanisław Vincenz wraz z rodziną, prowadzony przez zaprzyjaźnionych Hucułów opuścił „Słowiańską Atlantydę” i przez ośnieżoną Czarnohorę przekradł się na Węgry. Na Huculszczyznę już nigdy nie dane mu było powrócić. Bystrecka „mała ojczyzna” żyła jednak w jego duszy i na emigracji powstała większa część tetralogii „Na wysokiej połoninie” – dzieła o Huculszczyźnie jakie nie powstało nigdy wcześniej i zapewne nigdy już nie powstanie. Towarzystwo Karpackie oraz mieszkańcy współczesnej Huculszczyzny co roku spotykali się w Bystreckim przysiółku Skarby, pod krzyżem w miejscu domu pisarza, aby posłuchać jeszcze raz jego słów, uczcić jego pamięć i wspomnieć dawnych mieszkańców tego zakątka Karpat. W tym roku jest jednak inaczej. Podróż do Bystrzca jest niemożliwa i nie wiadomo nawet kiedy to się zmieni. Tym ważniejsza jest inicjatywa huculskiej młodzieży, która w przeddzień rocznicy vincenzowskiego exodusu złożyła pod bystreckim krzyżem kwiaty i wraz z miłośnikami Huculszczyzny w Polsce powędrowała myślą, do vincenzowskiej krainy prawdy, dobra i piękna, krainy do której na pewno i my wrócimy…

Andrzej Ruszczak, Leszek Rymarowicz

Czytaj dalej

Książka Mikołaja Gabły na odwołany Kermesz

Dziś i jutro w Olchowcu powinien odbywać się Kermesz i to nie byle jaki, bo jubileuszowy – trzydziesty. Niestety pod Horbem cisza i smutek, bo Kermeszu nie ma i chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Jest jednak pewien radosny akcent. Otóż w trakcie Karmaeszu miała się odbyć premiera książki Mikołaja Gabły, pt. Olchowiec Łemków utracony. I mimo, że Kermeszu nie ma, premiera – jak zapowiada wydawca dzieła „Wydawnictwo Żyznowski” – mimo wszystko ma się odbyć. I choć wydawca nie zdradza szczegółów, to domyślamy się, że będzie to premiera internetowa, ale jednak książkę – wiemy to z pewnych źródeł – będzie można w Olchowcu zakupić.
O samej książce nie wiele wiemy, bo jeszcze jej nie widzieliśmy, ale za to znamy dobrze jej autora. Mikołaj Gabło, to ostoja olchowieckiej tradycji. Od początku był dobrym duchem odnowionego po latach Kermeszu. Jako członek Towarzystwa Karpackiego był przy narodzinach idei przywrócenia jego obchodów, a jako przewodniczący Cerkiewnej Rady Parafialnej stał się jego współgospodarzem i podporą przez następne trzydzieści lat. Wspomnienia pana Mikołaja drukowaliśmy już w Głosie spod Horbu wydawanym z okazji Kermeszy, a także w Almanachu karpackim „Płaj”. Dziś serdecznie gratulujemy mu książki i z wielką niecierpliwością oczekujemy na możliwość jej przeczytania. Czytaj dalej

Rewaszowe Bieszczady po raz dziewiętnasty

Wirus nie wirus, w Bieszczady trzeba jechać, a tym co chcą je naprawdę poznać Oficyna Wydawnicza „Rewasz” już po raz  dziewiętnasty (!) oddaje do rąk przewodnik pod redakcją Pawła Lubońskiego Bieszczady. Przewodnik dla prawdziwego turysty. Tak, tak, trudno w to uwierzyć, ale to już dziewiętnaste wydanie tego najlepszego przewodnika po Bieszczadach dla tych, co chcą wiedzieć gdzie są i co widzą wędrując po połoninach i bukowych lasach. A także tych, którzy chcą wiedzieć jak tu kiedyś było, jacy żyli ludzie i co ciekawego się działo. Na 408 stronach formatu B6, zawarte jest wszystko co o Bieszczadach trzeba wiedzieć. Są też 32 strony ze zdjęciami barwnymi, 100 zdjęć czarno-białych, oraz 51 szczegółowych mapek i planów miejscowości, a także 18 rysunków. Czytelnik znajdzie tu ogólną charakterystykę grupy górskiej i jej dziejów, ale też szczegółowe omówienia najważniejszych zagadnień z historii, geografii, przyrody, etnografii i socjologii Bieszczadów dawniejszych i obecnych. Część szczegółowa przewodnika opisuje poszczególne pasma górskie: Wysoki Dział czyli pasmo Chryszczatej i Wołosania, pasmo graniczne od Łupkowa do Roztok Górnych, masyw Łopiennika i Falowej, pasmo graniczne od Roztok do Ustrzyk Górnych z Jasłem, Rabią Skałą i Wielką Rawką, Połonina Wetlińska, Połonina Caryńska, masyw Tarnicy i Halicza z pasmem granicznym, aż po przeł. Użocką, Przedgórze Bieszczadzkie (Otryt i Żuków) oraz okolice bieszczadzkich zalewów: solińskiego i myczkowskiego. Opisano także zejścia z pasma granicznego na Słowację. Najobszerniejszą część przewodnika stanowi Słownik miejscowości zawierający szczegółowe informacje krajoznawcze o wszystkich miejscowościach na omawianym terenie, w tym także nieistniejących.

Zimowy widok na Howerlę

Pejzaże czarnohorskie są w polskim malarstwie prawdziwą rzadkością, szczególnie np. w porównaniu z tatrzańskimi, to też warto odnotować pojawienie się na rynku aukcyjnym każdego takiego dzieła. Wkrótce, bo już 23 maja 2020 r. o godz. 16 na aukcji nr 184 „Malarstwo, grafika, fotografia, rzemiosło artystyczne” w salonie DESA w Katowicach przy ul. Mariackiej 5, będzie można nabyć olej zatytułowany „Zimowy widok na Howerlę” (Pożyżewska, Breskuł, Howerla) pędzla żołnierza Legionów Polskich Jana Kuśmidrowicza (1886-?) namalowany w 1938 r.

Redyk pod Howerlą

Wczoraj na podhowerlańską Połoninę Gropa nad Koźmieszczykiem wyszły na wypas owce. To już jeden z ostatnich owczych kierdli w Czarnohorze. Link do filmu z tego wydarzenia udostępnił nam Jura Nesteruk. Bardzo dziękujemy.

Album pocztówek z Huculszczyzny

Uprzejmie informujemy, że na Ukrainie ukazało się właśnie drugie wydanie albumu archiwalnych pocztówek autorstwa Petra Korpaniuka z Kosowa pt. Mij ridnyj kraj (Мій рідний край). Autor jest znanym kolekcjonerem kart pocztowych z terenu szeroko rozumianej Huculszczyzny i Pokucia, a album, a w zasadzie dokładnie mówiąc katalog,  został wydany bardzo porządnie i zawiera ponad czterysta reprodukcji widokówek z początku XX w. W opisach podani są wydawcy pocztówek, a w wielu wypadkach także autorzy reprodukowanych zdjęć jak na przykład Henryk Gąsiorowski czy Mikołaj Seńkowski oraz grafik. Zainteresowanych zakupem albumu prosimy o kontakt mailowy z autorem pod adresem: korpanyuk@ukr.net