Wydarzenia

Nowy „Płaj” – obszerniejszy niż zazwyczaj

Najnowszy, 58 tom „Płaju” wyszedł nam obszerny, jak jeszcze nigdy. Rozległy jak rzadko kiedy jest również jego zakres tematyczny. Jest tu o historii i o przyrodzie, o ratowaniu zabytków i o fotografice, o górach w zimie, o archeologii, poezji, a nawet poniekąd o wierze w Boga – w szkicu R. M. Remiszewskiego o Piotrze Borowym. Wszystko to w Karpatach i o Karpatach. Może to choć trochę osłodzi stałym czytelnikom przykrą wiadomość, iż żywot almanachu karpackiego zbliża się ku końcowi, a „Płaj” 60. będzie ostatni. Tom, który oddajemy do rąk Czytelników otwiera tekst Leszka Rymarowicza o słynnej wśród przedwojennych turystów kolejce leśnej Worochta–Foreszczenka i pogmatwanych losach ludzi z nią związanych. Jak zwykle u tego autora bardzo wnikliwy, kipiący od dygresji i opatrzony mało znanymi lub w ogóle nieznanymi zdjęciami. To samo można powiedzieć o artykule Andrzeja Wielochy poświęconym XIX-wiecznemu fotografowi Juliuszowi Dutkiewiczowi z prowincjonalnej Kołomyi, który jako pierwszy robił zdjęcia Hucułów i Huculszczyzny, ale wykonywał też zamówienia dworów królewskich – rumuńskiego i serbskiego, a wyrazy uznania otrzymywał z Wiednia i nawet z Petersburga. Czytaj dalej

Góra Zyndrama jako „Knossos Północy”

W Łącku powstanie klaster turystyczny pt. Sądecki Szlak Kulturowy „Knossos Północy”. Uroczyste podpisanie deklaracji nastąpiło 19 czerwca 20202 r. Wzięli w nim udział samorządowcy, działacze społeczni, przedstawiciele instytucji kultury. Organizatorem spotkania była gmina Łącko i Społeczno-Kulturalne Towarzystwo „Sądeczanin”. W ramach szlaku kulturowego wytyczone zostaną między innymi trasy rowerowe, obejmujące sądeckie gminy, podjęta zostanie współpraca z jednostkami samorządu terytorialnego, Samorządem Województwa Małopolskiego, Małopolską Organizacją Turystyczną, lokalnymi organizacjami turystycznymi i organizacjami pozarządowymi działającymi w sferze turystyki. Nastąpi również integracja przedsiębiorstw z branży turystycznej wokół wspólnego produktu turystycznego, jakim będzie Szlak Kulturowy „Knossos Północy”. Ideę zorganizowania szlaku historycznego wyjaśnia prezes Towarzystwa „Sądeczanin” Zygmunt Berdychowski faktem istnienia w tym rejonie aż kilkudziesięciu założeń osadniczych o niesamowitym znaczeniu historycznym, stanowiących ogromny atut, który koniecznie trzeba wykorzystać. Źródłem inspiracji dla pomysłu szlaku „Knossos Północy” były odkrycia w Maszkowicach dokonane przez dr hab. Marcina Przybyłę z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Odkopana kamienna budowla o 2700 lat wyprzedza inne takie konstrukcje z czasów Piastów. Plan działań obejmuje lata 2020-2030. Szlak ma przyczynić się do upowszechnienia historii i kultury Sądecczyzny. Oprócz Maszkowic obejmie on również m.in. wczesnośredniowieczny gród w Naszacowicach. Niejasne jest jedynie to, komu w tym przedsięwzięciu przypadnie rola Minotaura, a komu Tezeusza. Tak czy inaczej, trzymamy za realizacje tego projektu kciuki.

W obronie Stanisława Vincenza

O kuriozalnym artykule Jurjia Smironowa pt. Nieznany Stanisław Vincenz opublikowanym w „Kurierze Galicyjskim” nr 6 z tego roku już wspominaliśmy, teraz publikujemy list skierowany do redaktora tego czasopisma przez dr Jana Choroszego, jednego z najlepszych znawców twórczości i biografii autora „Połoniny”.

Szanowny Panie Redaktorze,
dotarł do mnie 6. numer „Kuriera Galicyjskiego” (31 marca – 27 kwietnia 2020) z artykułem Nieznany Stanisław Vincenz Jurija Smirnowa. Dziwię się, że tekst, którego autor faktycznie niewiele wie o życiu i twórczości autora Połoniny, został opublikowany w piśmie kierowanym przez Pana. Jak wnioskuję z przytoczeń, Jurij Smirnow oparł się na doniesieniach prasowych lwowskiego pisma „Nowy Wiek” – nie czytał biografii Stanisława Vincenza, napisanej przez prof. Mirosławę Ołdakowską-Kuflową (Stanisław Vincenz – pisarz, humanista, orędownik zbliżenia narodów. Biografia, Lublin 2006; dostępna jest od wielu lat w przekładzie na język ukraiński), ani też obszernego studium prof. Olgi Ciwkacz Sokrates przed lwowskim sądem (w zbiorze Zatrudnienie: literat. Materiały, studia i szkice o Stanisławie Vincenzie, red. Jan A. Choroszy, Wrocław 2015). W obu publikacjach cała „tajemnica” tzw. procesu Polminu została wszechstronnie i obiektywnie wyjaśniona. Po zapoznaniu się ze wszystkimi relacjami sprawozdawcy sądowego „Wieku Nowego”, poświęconymi procesowi (1931, nry 9004-9010, 9095-9099, 9103, 9110, 9112), mogę ponadto stwierdzić, że pan Smirnow nie zadał sobie trudu, aby czytelników „Kuriera Galicyjskiego” zapoznać nie tylko z linią oskarżenia, lecz także obrony – w tym wypadku lwowski Sąd, wysłuchujący oskarżonych, a w końcu uniewinniający „Vincenza i towarzyszy”, zachował się dużo lepiej niż Pański dziennikarz, który złamał – jak mi się wydaje – podstawowe zasady odpowiedzialnego wykonywania swego zawodu. Pragnę zwrócić uwagę, że ponosi Pan za ten eksces moralną odpowiedzialność. Proszę we własnym sumieniu ocenić, co Pan powinien teraz uczynić.

Z poważaniem

dr Jan A. Choroszy
Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego

Mały jubileusz karpackich

Dziesięć lat temu, jakoś tak pod koniec maja 2011 r., dzięki pomocy Justyny i Mikołaja wystartowała nowa strona Towarzystwa Karpackiego z aktualnym adresem www. karpaccy.pl i w takiej postaci, w jakiej obecnie można ją oglądać. Od tamtego czasu na naszym portalu pojawiło się blisko tysiąc dwieście wpisów. Więcej nie daliśmy rady.
Skargi, zażalenia i pretensje, które redaktor przyjmuje, acz bez specjalnego entuzjazmu, pod adresem poczta@karpaccy.pl, zostaną wnikliwie i skrupulatnie, wcześniej, albo raczej później, rozpatrzone.

Czy Stanisław Vincenz był etnografem?

W „Kurierze Galicyjskim” nr 6 z kwietnia tego roku na stronie 18, zamieszczono artykuł Jurjia Smironowa pt. Nieznany Stanisław Vincenz. Ponieważ tekst ten budzi szereg wątpliwości, czekaliśmy na ukazanie się kolejnego numeru „Kuriera” licząc ewentualnie na jakieś sprostowanie, ale się nie doczekaliśmy.  Wdaje nam się jednak, że sprawy nie można zostawić bez komentarza, więc go zamieszczamy.
Po pierwsze sprawa procesu sądowego „Polminu” ze spółką „Produkcja”, w której Stanisław Vincenz był oskarżonym, została dość dokładnie omówiona przez profesor Mirosławę Ołdakowską-Kuflową w jego biografii (wydanej niedawno także w języku ukraińskim), nie jest więc tematem nieznanym, co wydaje się sugerować tytuł artykułu.
Po drugie pan Smironow widocznie tak szybko czytał dzieło Vincenza, że nie zdążył policzyć tomów i z Wysokiej połoniny zrobiła mu się trylogia. Cóż, ta książka każdego może wciągnąć do tego stopnia, że w czytaniu się zagubi.
Po trzecie wreszcie autor artykułu bezkrytycznie powtarza za prasą z lat 30. dyrdymały o willi w Bystrzycy (sic!) i o trzech samochodach Stanisława Vincenza. Zaś ta willa to zwykły drewniany dom bez żadnych wygód w Bystrzcu pod Czarnohorą, do którego nie tylko trzema samochodami, ale nawet wozem drabiniasty nie dało się dojechać. Czytaj dalej

W Bystrzcu pamiętają o Stanisławie Vincenzie

Dokładnie 80 lat temu, w nocy 26/27 maja 1940 r. Stanisław Vincenz wraz z rodziną, prowadzony przez zaprzyjaźnionych Hucułów opuścił „Słowiańską Atlantydę” i przez ośnieżoną Czarnohorę przekradł się na Węgry. Na Huculszczyznę już nigdy nie dane mu było powrócić. Bystrecka „mała ojczyzna” żyła jednak w jego duszy i na emigracji powstała większa część tetralogii „Na wysokiej połoninie” – dzieła o Huculszczyźnie jakie nie powstało nigdy wcześniej i zapewne nigdy już nie powstanie. Towarzystwo Karpackie oraz mieszkańcy współczesnej Huculszczyzny co roku spotykali się w Bystreckim przysiółku Skarby, pod krzyżem w miejscu domu pisarza, aby posłuchać jeszcze raz jego słów, uczcić jego pamięć i wspomnieć dawnych mieszkańców tego zakątka Karpat. W tym roku jest jednak inaczej. Podróż do Bystrzca jest niemożliwa i nie wiadomo nawet kiedy to się zmieni. Tym ważniejsza jest inicjatywa huculskiej młodzieży, która w przeddzień rocznicy vincenzowskiego exodusu złożyła pod bystreckim krzyżem kwiaty i wraz z miłośnikami Huculszczyzny w Polsce powędrowała myślą, do vincenzowskiej krainy prawdy, dobra i piękna, krainy do której na pewno i my wrócimy…

Andrzej Ruszczak, Leszek Rymarowicz

Czytaj dalej

Książka Mikołaja Gabły na odwołany Kermesz

Dziś i jutro w Olchowcu powinien odbywać się Kermesz i to nie byle jaki, bo jubileuszowy – trzydziesty. Niestety pod Horbem cisza i smutek, bo Kermeszu nie ma i chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Jest jednak pewien radosny akcent. Otóż w trakcie Karmaeszu miała się odbyć premiera książki Mikołaja Gabły, pt. Olchowiec Łemków utracony. I mimo, że Kermeszu nie ma, premiera – jak zapowiada wydawca dzieła „Wydawnictwo Żyznowski” – mimo wszystko ma się odbyć. I choć wydawca nie zdradza szczegółów, to domyślamy się, że będzie to premiera internetowa, ale jednak książkę – wiemy to z pewnych źródeł – będzie można w Olchowcu zakupić.
O samej książce nie wiele wiemy, bo jeszcze jej nie widzieliśmy, ale za to znamy dobrze jej autora. Mikołaj Gabło, to ostoja olchowieckiej tradycji. Od początku był dobrym duchem odnowionego po latach Kermeszu. Jako członek Towarzystwa Karpackiego był przy narodzinach idei przywrócenia jego obchodów, a jako przewodniczący Cerkiewnej Rady Parafialnej stał się jego współgospodarzem i podporą przez następne trzydzieści lat. Wspomnienia pana Mikołaja drukowaliśmy już w Głosie spod Horbu wydawanym z okazji Kermeszy, a także w Almanachu karpackim „Płaj”. Dziś serdecznie gratulujemy mu książki i z wielką niecierpliwością oczekujemy na możliwość jej przeczytania. Czytaj dalej

Redyk pod Howerlą

Wczoraj na podhowerlańską Połoninę Gropa nad Koźmieszczykiem wyszły na wypas owce. To już jeden z ostatnich owczych kierdli w Czarnohorze. Link do filmu z tego wydarzenia udostępnił nam Jura Nesteruk. Bardzo dziękujemy.

Wystawa w Muzeum Pienińskim

Zapraszamy serdecznie na finisaż wystawy poświęconej twórczości Ewy Polak-Trajdos i Mariana Romualda Polaka, który odbędzie się w sobotę 7 marca 2020 r. o godz. 16 w siedzibie Muzeum Pienińskiego w Szlachtowej przy ul. Łemkowskiej 37. Więcej o wystawie na stronie Muzeum Pienińskiego.
EWA POLAK-TRAJDOS (1923 -1979) dr historii sztuki, badaczka sztuki gotyckiej w Małopolsce i na Spiszu, odkryła dla nauki dorobek dwóch wielkich twórców: rzeźbiarza i malarza Jakuba z Sącza oraz Mistrza Maciejowickiego autora ołtarzy malowanych. Zajmowała się też twórczością plastyczną: malowała obrazy (tematy religijne, pejzaże, martwe natury) i rzeźbiła w glinie, potem wypalanej i glazurowanej lub polichromowanej.
MARIAN ROMUALD POLAK (1887 – 1966) artysta malarz i grafik (sztycharz), jeden z twórców polskiego znaczka pocztowego. Wykonywał projekty banknotów, akcji, papierów wartościowych, a szczególnie znaczków Poczty Polskiej; projektował i często sam rytował (staloryty i miedzioryty).

Pamięci Jakuba Orensteina

W dniu dzisiejszym przypada 145. rocznica urodzin Jakuba Orensteina (25.02.1875 – 12.09.1942), kołomyjskiego księgarza, drukarza i wydawcy. W wielonarodowej społeczności Kołomyi początków XX w jego księgarnia oraz wydawnictwo, usytuowane obok c.k. Gimnazjum, odgrywały wybitną rolę kulturotwórczą. Przez dwa pokolenia w kamienicy przy kołomyjskim rynku, nieopodal ratusza funkcjonowała księgarnia oraz zaopatrzona w bogaty księgozbiór wypożyczalnia, dysponująca najnowszymi wydaniami dzieł naukowych najbardziej prestiżowych oficyn z całej Europy. Księgarnię tę założył ojciec Jakuba – Saul Orenstein.
Nie do przecenienia jest wpływ księgarni Orensteinów na osobowość i głębokie zainteresowanie filozofią Stanisława Vincenza. W eseju „Start w przyszłość” Vincenz wspominał: „Wiele zawdzięczam Kołomyi […] korzyści ze szkół i z bibliotek, i to szczególnie kołomyjskich. W Kołomyi przecież była biblioteka Kraszewskiego, tam też była tak zwana „Wielka Biblioteka” Jankla Orensteina […]. We „Wspomnieniu o Żydach kołomyjskich” pisał zaś: „Podczas lat szkolnych byłem klientem stałym i gorliwym instytucji, która nazywała się „Wielka Biblioteka” […] Znajdowała się ona na rynku, niedaleko ratusza i założył ją księgarz kołomyjski Jankiel Orenstein, później znany wydawca książek ukraińskich […] z Wielkiej Biblioteki wypożyczało się książki w językach obcych, lecz główną atrakcją jej było, że miała wówczas, na początku XX wieku, dzieła poważne, trudne, szczególnie filozoficzne. Doradcą filozoficznym Jankla Orensteina był niejaki Kon, Żyd ortodoksyjny, gdyż chodził w długim chałacie i z brodą, a był oczytany niepospolicie we współczesnej literaturze filozoficznej. Z Wielkiej Biblioteki wypożyczałem grube tomy Kuno Fischera, wspaniałe dzieje filozofii w monografiach. Tam po raz pierwszy dowiedziałem się o wszystkich książkach Poincarego, dotyczących zagadnienia nauki. Wypożyczałem je i studiowałem, stamtąd doszły też mnie dzieła Bergsona, Jamesa i wiele innych…”. Czytaj dalej