Wszystko na temat: Huculszczyzna

Uratujmy nagrobek Zarembów w Worochcie!

W ostatnich dniach podjęliśmy próbę ocalenia zniszczonego pomnika nagrobnego Erazma i Wandalina Zarembów w Worochcie usytuowanego w centrum cmentarza, tuż obok znanej z przedwojennych zdjęć huculskiej kapliczki cmentarnej. Erazm Zaremba (zm. 1904) i Wandalin Zaremba (zm. 1908) to osoby zasłużone dla dawnej Worochty. Erazm Zaremba, honorowy obywatel Pilzna sprawował m.in. urząd starosty w Kamionce Strumiłowej i Pilźnie, osiadłszy na emeryturze w Worochcie aktywnie angażował się w prace na rzecz lokalnej społeczności, m.in. w budowę kościoła, zaś Wandalin był c.k. pocztmistrzem w Worochcie. Pomnik nagrobny Zarembów jest jednym z ostatnich starych nagrobków na cmentarzu w Worochcie i przez to ważnym elementem dziedzictwa kulturowego. Posiada też znaczną wartość zabytkową i artystyczną. Jak stwierdzono w czasie wizji lokalnej w styczniu 2023 r. wymagana jest pilna interwencja o charakterze ratunkowym, połączona z niezbędnymi działaniami konserwatorskimi. Prace prowadzone będą w części siłami społecznymi z udziałem społeczności lokalnej, a w części przez w fachowego konserwatora rzeźby kamiennej. Niezbędne jest jednak zebranie środków na sfinansowanie całego przedsięwzięcia. Część udało nam się już zdobyć, ale dużo jeszcze brakuje. Jeżeli uzbieramy trochę więcej, to odnowimy też nagrobek Henryka Garapicha, narciarza, który zginął w 1933 r. w lawinie pod czarnohorskim Breskułem.
Zwracamy się więc z gorącą prośbą o wsparcie finansowe tego przedsięwzięcia poprzez przekazanie darowizny na konto Towarzystwa Karpackiego: PKO BP XVIII O/W-wa 75 1020 1185 0000 4602 0074 3104 (z dopiskiem: „Cmentarz w Worochcie”). Sprawa jest bardzo pilna!

Żydowski Kamień – Jekely – Vincenz

Uprzejmie informujemy, że na kanale YouTube Pracowni Vincenzologicznej jest już dostępne nagranie ze środowego seminarium, które tym razem zostało w całości poświęcone „Opowieści o Żydowskim Kamieniu”, której pierwszą, niepełną jeszcze wersję zamieścił Stanisław Vincenz w styczniu 1934 r. w jubileuszowym wydaniu lwowskiej „Chwili”, zaś całość ujrzała światło dzienne dopiero po jego śmierci w wydanym przez PAX w 1983 r. „Barwinkowym wianku”.
W świat chasydzkich inspiracji tego wyjątkowego opowiadania oraz w tajniki kabalistycznych symboli wprowadziła uczestników seminarium Dorota Burda-Fischer z Uniwersytetu w Hajfie, autorka opublikowanej w Bibliotece Vincenzowskiej książki zatytułowanej „Stanisława Vincenza tematy żydowskie”.

W Szybenem odnaleziono nagrobek Bensdorffa

Kilka dni temu, w trakcie prac ziemnych w gospodarstwie Jurija Negrycza w Uściu Szybenego pod Czarnohorą, łyżka koparki natrafiła na duży obrobiony kamień, z jakimiś niewyraźnymi literami. Po ostrożnym jego wydobyciu na powierzchnię i oczyszczeniu okazało się, że jest to fragment tzw. „Krzyża Bensdorfa”, czyli nagrobka Józefa Bensdorffa, który osiedlił się w Ujściu Szybenego w latach pięćdziesiątych XIX w. Niewiele wiemy o jego przeszłości. Ojciec Józefa Bensdorffa, też Józef pisał się „de Powitno”, prawdopodobnie pochodził więc ze wsi Powitno położonej na zachód od Lwowa w janowskich dobrach kameralnych. Sąsiednie wsie Zatoka, Porzecze Janowski i Drozdowice były zasiedlane w ramach kolonizacji józefińskiej, nie wykluczone więc, że Józef Bensdorff był całkowicie już spolszczonym potomkiem tych osadników. Uczestniczył w węgierskim powstaniu w latach 1848-49. Jako audytor (prokurator wojskowy) przeszedł cały szlak bojowy korpusu gen. H. Dembińskiego. Po osiedleniu się na Huculszczyźnie był pracownikiem lotaryńskiego przedsiębiorstwa Götz et Comp zajmującego się eksploatacją lasów kameralnych w dorzeczu Czeremoszów. Budował drogi, klauzy, nadzorował spławy. Z biegiem lat zakupił w Szybenem ziemię i na wzgórzu wybudował dom, w którym wraz z rodziną zamieszkał. Był jednym z założycieli Oddziału Czarnohorskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i członkiem Komisji Wykonawczych TT w Jaworniku oraz w Żabiem. W swoim domu przyjmował wędrujących w Czarnohorę turystów, o czym można przeczytać we wspomnienia ówczesnych wędrowców. Józef Bensdorff, zwany przez miejscowych „Benzor”, jak mówią źródła z epoki „posiadał wielki mir u Hucułów”. Zmarł w 1895 r. i zgodnie z jego wolą pochowany został na wzgórzu nad Szybenem. Do dzisiejszego dnia miejscowi nazywają Szybene od jego nazwiska „Benzariwką”. Nazwa ta utrwalona została nawet na WIG-owskich mapach. Na jego grobie postawiono kamienny krzyż, który – jakimś cudem nie zniszczony przez Sowietów – przetrwał do lat 70-tych XX wieku. Dopiero wtedy został przewrócony do studni i zasypany ziemią. Podobno przeszkadzał w wypasie krów…

Domniemane zdjęcie „Krzyża Bensdorfa nad Szybenem”, fot. z okresu międzywojennego Czytaj dalej

Łegiń z Mikuliczyna z fłojerą w dziobińce

W Domu aukcyjnym Ostoya na 220 Aukcji, która odbędzie się 4 marca 2023 r. o godz. 17 można będzie zakupić figurujący pod nr katalogowym 001 bardzo piękny obraz pędzla Michała Sozańskiego pt. Młody Hucuł (akwarela, papier; 79 x 45 cm). Przedstawia on zawadiackiego łeginia przepasanego wspaniałym szerokim, skórzanym czeresem z przewieszoną przez ramię dziobińką, z której wystaje fłojyera, a może denciwka. Cena wywoławcza jedyne 3500 zł.
Autor tej akwareli Michał Sozański (1853 – 1923), lwowski malarz, uczeń Leonarda Marconiego, był m.in. współtwórcą „Panoramy Racławickiej”. Jego prace znajdują się w wielu kolekcjach, m.in. w muzeum Czapskich, w Muzeum Historycznym i Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, także w Warszawie, Łańcucie i w Lesznie, oraz na Ukrainie w Lwowskiej Galerii Obrazów.
A w nawiązaniu do naszego poprzedniego posta myślę, że tak właśnie mógł wyglądać watażka Kudil, wędrujący z fłojerą w dziobińce by uratować ludzi z syrojidzkiej niewoli. Prawdę mówiąc nie miałbym nic przeciwko temu. Sądząc po minie i dzisiejszych syrojidów by pogonił do samej Moskwy.

O „Syrojidach” Stanisława Vincenza

W zeszłą środę 22 lutego odbyło się pierwsze w tym roku, a dziewiąte już z kolei seminarium vincenzologiczne Pracowni Badań nad Spuścizną Stanisława Vincenza, podczas którego dr Justyna Gorzkowicz z londyńskiego Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie przedstawiła niezwykle interesujący wykład pt. Metonimie pamięci i zapomnienia w „Syrojidach” Vincenza, po którym – jak zwykle – miała miejsce długa dyskusja. Wykładowczyni wskazywała na starogreckie, judeochrześcijańskie i kabalistyczne źródła Vincenzowskiej opowieści i na jej wielowymiarowy charakter, a także na swoistą antycypację orwellowskiego „Folwarku zwierzęcego”. Z korespondencji Stanisława Vincenza wiemy przecież, że pisał to opowiadanie w zimie z 1936 na 1937 rok, słuchając przez radio moskiewskich procesów. Po raz pierwszy miało się ono ukazać drukiem w „Złotym Szlaku”, kwartalniku poświęconym kulturze ziemi halickiej wydawany przez Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Stanisławowie w 1939 r. Niestety, podobno cały nakład wydrukowanego już czasopisma został zniszczony przez Sowietów po 17 września. W każdym razie nie znajdziemy go w żadnej bibliotece. Opowiadanie na pewno zostało już po wojnie zamieszczone w dwóch numerach „Kultury” na przełomie lat 1951/52, no i oczywiście w trzecim paśmie „Połoniny” – „Barwinkowym wianku”. Jest to niewątpliwie wstrząsająca, a zarazem prorocza wizja totalitaryzmu zniewalającego człowieka po przez odebranie mu pamięci o korzeniach.
Całe seminarium można obejrzeć pod tym linkiem. Warto podkreślić, że specjalnie na okoliczność tego seminarium powstała podobizna Syrojida wykonana – na podstawie zawartego w opowiadaniu opisu – przez Jarka Soleckiego. Zamieszczamy ją obok.

„Dialogi z Sowietami” po ukraińsku

Czy to przypadek, czy może maczał w tym palce sam autor spoglądający gdzieś tam z błękitnej połoniny na nasz padół, dość że ukazały się właśnie nakładem lwowskiego Wydawnictwa „Apriori” vincenzowskie „Dialogi z Sowietami” (Діалоги з совєтами) przetłumaczone na język ukraiński. Autorem tłumaczenia jest znakomity tłumacz Oleś Herasym, który przekładał z polskiego na ukraiński m.in. utwory Józefa Czapskiego, Ryszarda Kapuścińskiego i księdza Józefa Tishnera.
I tylko pozostaje mieć nadzieję, że głęboko humanistyczne przesłanie zawarte w tej książce potrafi się przebić do serc i umysłów w tym czasie marnym, i że nie zagłuszy go panoszące się barbarzyństwo apostołów „Ruskiego mira”.
Czyżby Stanisław Vincenz chciał nas wszystkich poddać jakiejś trudnej próbie?

Pan Władysław – emigrant i strażnik tajemnicy

W ostatnią środę odbyło się ósme seminarium Pracowni Badań nad Spuścizną Stanisława Vincenza, na którym punktem wyjścia do dyskusji był referat prof. Jakuba Żmidzińskiego z Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, zatytułowany „Pana Władysława opowieść o powstaniu styczniowym. Żmudzkie wątki w tetralogii Stanisława Vincenza „Na wysokiej połoninie” wygłoszony wcześniej na międzynarodowej interdyscyplinarnej konferencji naukowej „Wilno i Wileńszczyzna XIX wieku: język – literatura – kultura”. Nagranie z tego wydarzenia można już od dziś obejrzeć pod tym linkiem. Prelegent przedstawił kilka wątków związanych z pojawiającą się w „Barwinkowym wianku” postacią pana Władysława i jej historycznym pierwowzorem, powstańcem styczniowym, uciekinierem z Sybiru i przymusowym emigrantem osiadłym na Huculszczyźnie – Władysławem Sedorowiczem. W dyskusji pojawiły się ciekawe próby interpretacji tej postaci i intencji przyświecających autorowi przy jej wprowadzenie na karty tetralogii. Wydaje się, że Stanisław Vincenz – tak jak przy wielu innych postaciach pojawiających się w „Połoninie”, tak i w tym wypadku – obdarzył ją swoimi cechami, a także tymi, które chciałby widzieć u siebie. Czytaj dalej

Strażnicy leśni z Komańczy

Zaniedbaliśmy strasznie dział „aukcyjne karpatiana”, więc spróbujemy się choć trochę zrehabilitować. Otóż, na 60 Aukcji Książek i Grafiki Antykwariat i Dom Aukcyjny „Lamus” w dniach 26 i 27 listopada 2022 r., która przeprowadzona zostanie na portalu www.secretera.pl będzie można zakupić oferowaną pod numerem 238 fotografię opisaną jako „Grupa strażników leśnych z Komańczy. Fot. N. Krieger. Ok. 1900 r. Organizator aukcji podje w opisie:
Fotografia ukazująca grupę strażników leśnych, z charakterystycznymi dla Galicji odznakami, w tym czterech w tradycyjnych strojach łemkowskich. Strażnicy z psami, trzymający trofea myśliwskie, pozują zapewne przed zabudowaniami nieistniejącego dziś, drewnianego dworu Kumanieckich w Komańczy niedaleko Sanoka. Fotografia wykonana przez Natana Kriegera (1844-1903), syna znanego krakowskiego fotografa Ignacego Kriegera, po śmierci którego przejął zakład. Fotograf przebywał w Komańczy ok. 1900 r., wykonał wówczas serię zdjęć miejscowości. Odbitka późniejsza, stan dobry. Cena wywoławcza 400 zł.
Zdjęcie jest wielkiej urody, tyle, że wykonano je nie przed dworem, a przy komańczańskiej cerkwi pw. Opieki Matki Bożej. Czytaj dalej

Wybór z „Połoniny”

Właśnie dotarła do nas ciekawa i w sumie radosna informacja, otóż w Bibliotece Więzi ukazała się właśnie książka Stanisława Vincenza pt. „Na wysokiej połoninie”. Tak przynajmniej wynika z okładki, choć książka liczy zaledwie 338 stron. Nie jest to zatem jak łatwo się domyślić kompletne, liczące przecież cztery tomy dzieło, lecz jedynie wybór (o czym zapomniano poinformować na okładce), ale za to dokonany jeszcze w latach pięćdziesiątych przez samego autora. Jak pisze wydawca „z olbrzymich rozmiarów cyklu epickiego Stanisława Vincenza (1888-1971) przedstawiamy autorski wybór opowiadań o prastarej kulturze pasterskiej Huculszczyzny utrwalonej w podaniach, legendach, pieśniach, opisach zwyczajów i obrzędów”. Od czasu wydania tetralogii przez Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” w 2002 roku mija właśnie dwadzieścia lat, dobrze więc, że „Połonina” wraca na księgarskie półki, jednak szkoda, że w mocno okrojonej postaci. I jeszcze jedna, może trochę złośliwa uwaga do wydawcy. Na huculskich połoninach nie kryto dachów szop słomianą strzechą jak to zdaje się sugerować fotografia na okładce, bo tam słomy pod ręką nie było.

Stanisław Vincenz botanikiem?

W środę 26 października 2022 roku odbyło się siódme już, a pierwsze po wakacjach seminarium Pracowni Badań nad Spuścizną Stanisława Vincenza podczas którego prof. dr hab. Ludwik Frey z Instytutu Botaniki Polskiej Akademii Nauk opowiedział o tym, jak ważną funkcję spełniają rośliny w „Połoninie” i innych utworach Stanisława Vincenza i w jaki sposób drzewa, trawy i zioła odcisnęły swój ślad w jego dziełach literackich.
W wykładzie o botanice Stanisława Vincenza i następującej po nim dyskusji podjęta też została próba odpowiedzi na intrygujące pytanie: czy autor cyklu połonińskiego sprawdziłby się jako przyrodoznawca?
A całe wydarzenie oczywiście zarejestrowano i teraz można je obejrzeć w tym miejscu.
Gorąco polecamy.